Wróć na początek strony Alt+0
Przejdź do wyszukiwarki Alt+1
Przejdź do treści głównej Alt+2
Przejdź do danych kontaktowych Alt+3
Przejdź do menu górnego Alt+4
Przejdź do menu lewego Alt+5
Przejdź do menu bocznego Alt+8
Przejdź do mapy serwisu Alt+9
Znajdujesz się w: Strona główna / O Gminie / Historia / Wielcy z Grabowa nad Prosną
Wydrukuj stronę Poleć znajomemu
x

Zapraszam do obejrzenia strony Wielcy z Grabowa nad Prosną - Historia - O Gminie - Miasto i Gmina Grabów nad Prosną.

 

Pobierz PDF

Wielcy z Grabowa nad Prosną

 

TEOFIL CIESIELSKI (1846-1916) - polski pszczelarz botanik

     Urodzony 13 listopada 1846 roku w Grabowie nad Prosną. Zmarł 8 maja1916r.Profesor Uniwersytetu Lwowskiego, botanik, redaktor "Bartnika Postępowego",prezes Galicyjskiego Towarzystwa Pszczelno-Ogrodniczego. Uczył się w gimnazjum w Ostrowie Wlkp. i Śremie, a następnie studiował na uniwersytecie w Berlinie, gdzie otrzymał stopień doktora filozofii i asystenturę w katedrze botaniki. Ze względów patriotycznych w 1872r. przeniósł się do Lwowa, gdzie otrzymał stanowisko profesora botaniki na tamtejszym uniwersytecie. Na stanowisku tym pozostał do końca życia.

Począwszy od 1875r. do I wojny światowej redagował i wydawał własnym nakładem czasopismo "Bartnik Postępowy". Pismo to utrzymywał na najwyższym europejskim poziomie. Zyskał sławę jednego z najlepszych redaktorów i wydawców na świecie.

Z jego inicjatywy w 1875 roku powstało we Lwowie Towarzystwo Pszczelniczo-Ogrodnicze, w którym pełnił najpierw funkcję wiceprezesa, a następnie prezesa. Był jednym z głównych inicjatorów i założyciel Towarzystwa Przyrodników im Mikołaja Kopernika.

Skonstruował doskonały na owe czasy tzw. ul słowiański, oraz wyjaśnił wiele zagadnień z biologii pszczół. Na podstawie żmudnych badań stwierdził, że pszczoły umieją utrzymywać w ulu temperaturę niezależną od otoczenia i zmierzył temperaturę kłębu zimowego. Po wieloletnich obserwacjach fenologicznych ułożył pierwszy na ziemiach polskich "Kalendarz 261 roślin wydzielających nektar, pyłek, spadź i kit w t. II dzieła Bartnictwo czyli hodowla pszczół (…) Określił rodzaj i masę spożywanego przez czerw pokarmu oraz pierwszy na świecie stwierdził, że zgnilec jest wywoływany przez bakterie. Zbadał przeobrażenie poszczególnych osobników rodziny pszczelej. Wyniki swoich badań opublikował w dwutomowej książce " Bartnictwo – czyli hodowla pszczół dla zysku oparta na nauce i wielostronnym doświadczeniu"(t. I – Przyroda pszczół, Lwów 1888, t. II – Gospodarka w pasiece, Lwów 1889). Książkę tę uznano za jedną z najlepszych w światowej literaturze pszczelarskiej oraz najlepszą w literaturze słowiańskiej i przetłumaczono ja na wiele języków. Wydał też inne książki poświęcone tematyce pszczelarskiej m.in. "Miodosytnictwo czyli sztuka przerabiania miodów i owoców na napoje".

 

WŁADYSŁAW BIEGAŃSKI (1857-1917)- lekarz, filozof, pedagog, działacz społeczny.

    

 

 

Władysław Biegański urodził się dnia 28 kwietnia 1857 r. w miasteczku Grabowie nad Prosną, pow. Ostrzeszowskiego w Wielkim Księstwie Poznańskim. Ojciec - Tomasz - pochodził ze wsi Jankowa Przygodzkiego (powiat Ostrowski w W. Ks. Poznańskim), był synem niezamożnego włościanina i ślusarzem z zawodu. Przez lat kilka pracował jako czeladnik w Ostrowie i tam się ożenił z córką rządcy z pobliskiego majątku, Bibianną Danielewiczówną. Zaraz po ślubie otworzył warsztat ślusarski w miasteczku Grabowie, gdzie też przyszedł na świat jako pierworodny syn. Ciężkie warunki bytu w małym miasteczku zmusiły jego rodziców do emigracji, to też w 1862 r. przenieśli się do Królestwa i osiedlili się w Piotrkowie, gdzie ojciec jego prowadził również jako majster warsztat ślusarski. Trzeźwy, pracowity, przedsiębiorczy, potrafił osiągnąć w Piotrkowie względnie duże powodzenie; po kilku więc latach zebrał trochę grosza i kupił kolonię 30-morgową we wsi Janów pow. Piotrkowskiego, gdzie wybudował browar. Od 1870 r. zwinął warsztat ślusarski, zamieszkał na wsi i oddał się piwowarstwu już do końca swego życia. Dzięki dobremu względnie powodzeniu rodzice mogli go kształcić, chociaż było ośmioro rodzeństwa (3 braci i 5 sióstr). Początkowo uczył się w szkole prywatnej Jaworskiego w Piotrkowie, a od 1867 r. zaczął uczęszczać do gimnazjum w tym mieście. Po skończeniu gimnazjum piotrkowskiego w 1875 r. wybrał medycynę, gdyż ta lepiej harmonizowała z pewnym upodobaniem do nauk przyrodniczych, jakiej nabył w ostatnich czasach pod wpływem czytanych pism i książek. Zapisał się więc na Wydział Lekarski Uniwersytetu Warszawskiego. Na pierwszych dwóch kursach pracował i uczył się bardzo. Uczęszczał więc od czasu do czasu na wykłady prof. Struvegoi czytywał bez wyboru rozmaite książki filozoficzne. Medycyną zajmował się mało. Chodził wprawdzie na kursy, zdawał egzaminy, ale czynił to wszystko pod przymusem, bez zamiłowania. Na ten czas również przypadły pierwsze próby pracy literackiej bez powodzenia. Na piątym roku studiów w uniwersytecie wziął się do rozprawy konkursowej, ogłoszonej przez Wydział Filozoficzny p.t. „Porównanie nauki o ideach Locke'a i Leibnitza". Ponieważ wstydził się przyznać przed kolegami medykami, że taki właśnie zamiar powziąłem, studia do tej pracy odbywał ukradkiem, nie zasięgając znikąd rady. Rozprawę złożył pod koniec roku i przyznano mu za nią zaszczytną wzmiankę. W listopadzie 1880 roku miał już w ręku dyplom. W początkach lutego 1881 roku objął posadę lekarza okręgowego (ucząstkowego) w pow. Żyzdryńskim gub. Kałuskiej,z miejscem zamieszkania we wsi Kcyni. Tam spędził prawie dwa lata, bo do grudnia 1882 roku. Tam również spostrzegł, że do zawodu lekarza praktycznego nie jest dostatecznie przygotowany, że studia uniwersyteckie, odbywane zresztą bez zamiłowania, były niewystarczające. Wobec tego wziął się teraz do książki i pism lekarskich. Mieszkając na wsi, w odległości 6 mil od miasta, pozbawiony zupełnie towarzystwa, poświęcał cały czas wolny czytaniu książek i pism lekarskich, które obficie sprowadzał z Warszawy. Przez dwuletni blisko pobyt w Rosji, przy minimalnych wydatkach na życie, zaoszczędził przeszło 1000 rb. i postanowił za te pieniądze wyjechać za granicę dla dopełnienia studiów lekarskich. W końcu grudnia 1882 roku po krótkim pobycie u rodziców wyjechał do Berlina. Tutaj uczęszczał na wykłady Frerichsa, Henocha, Westphala, Doskonałe wykłady i bogactwo materiału klinicznego obudziły zamiłowanie do medycyny, pracował szczerze i 6 miesięcy, spędzonych w Berlinie, przyniosły mu wielką korzyść. W Berlinie napisał dwie pierwsze prace, które pomieściła „Gazeta Lekarska" w Warszawie. Usilna praca i marne odżywianie sprawiły, że w czerwcu 1883 roku czuł się wyczerpany, a że był ciągle pod grozą suchot płucnych, więc - nie radząc się nikogo - wyjechał z Berlina do Görbersdorfu, do zakładu d-ra Brehmera. Po przebyciu w zakładzie 2 miesięcy fundusze moje wyczerpały się i tylko dzięki pomocy dawnych moich znajomych z Warszawy, mógł jeszcze wyjechać stamtąd do Pragi, na kilkutygodniowe studia w zakładzie położniczym.W pierwszych dniach października 1883 roku wrócił do kraju i zaraz po powrocie osiadł w Częstochowie, gdzie wkrótce po przybyciu umarł lekarz szpitalny. Postarał się więc o posadę lekarza szpitalnego, którą objął już od grudnia tego roku. Jako lekarz początkujący miał wiele czasu i poświęcał go całkowicie pracy szpitalnej. Wobec zaś lepszego przygotowania i szczerych chęci praca ta była dość owocną. Ogłaszał co roku po kilka prac w warszawskich czasopismach lekarskich, mianowicie w „Medycynie" i „Gazecie Lekarskiej".
W roku 1885 ożenił się z Mieczysławą Rozenfeldówną, córką miejscowego urzędnika kolejowego. Ciche i spokojne ognisko domowe, szczere interesowanie się mą pracą literacką i zachęta ze strony żony przyczyniły się niewątpliwie do tego, że w ciągu pierwszych lat pobytu w Częstochowie ogłosił sporą ilość prac lekarskich, a w roku 1890 wykończył obszerniejszy podręcznik p. t. „Diagnostyka różniczkowa chorób wewnętrznych", wydany staraniem „Gazety Lekarskiej" w Warszawie. Praca wyłącznie lekarska trwała lat 10. W roku 1893 powziął pomysł napisania „Logiki medycyny" i w tym celu musiał znowu wrócić do zaniedbanych przez czas dość długi studiów filozoficznych. Nauczony doświadczeniem, nie marnował czasu na bezplanowe czytanie, lecz przedsiębrał studia więcej systematyczne wyłącznie w zakresie logiki. Rezultatem tych studiów były artykuły, pomieszczone w „Przeglądzie Filozoficznym", oraz dzieło „Zasady logiki ogólnej". Studiom nad logiką poświęcał tylko wolne chwile, medycyny dla nich nie zaniedbywał, czego dowodem są "Wykłady o chorobach zakaźnych ostrych", wydane w 2-ch tomach w roku 1900 i 1901.Sam się nieraz dziwił, jak mi się to udało pogodzić wyczerpującą praktykę lekarską z systematyczną, poważną pracą naukową."

Tym, którzy patrzyli na działalność Biegańskiego lub którzy teraz patrzą na jej owoce, musi wydawać się dziwnym, a nawet wręcz trudnym do pojęcia ogrom pracy przezeń dokonanej.
Był najpierw lekarzem praktykiem. A że był lekarzem niepospolitym, praktyka jego była ogromna. Nie tylko z bliższej okolicy, ale i z dalekich stron zjeżdżano się doń po poradę. Poza praktyką prywatną, pracował w szpitalu i równocześnie pełnił obowiązki lekarza kolejowego i lekarza fabrycznego w dwóch największych bodaj w owym czasie fabrykach częstochowskich.
Pracę lekarza praktyka łączył ściśle z pracą naukową i pedagogiczną. Uwieńczeniem jego zabiegów na tym polu było Towarzystwo Lekarskie Częstochowskie, które powołał do życia w roku 1901i którego do śmierci był przewodniczącym. Widział w nim ważną placówkę kulturalną dla pracy lekarzy prowincjonalnych i otaczał wytrwałą i serdeczną opieką. Jeszcze przed powstaniem Towarzystwa wprowadził w zwyczaj regularne zebrania lekarzy, na których wygłaszano referaty z zakresu medycyny teoretycznej i praktycznej. Po otwarciu zaś Tow. Lekarskiego czynił, co mógł, aby je utrzymać na możliwie wysokim poziomie naukowym. Tu demonstrował chorych, poddawał tematy do wspólnych badań, zwracał uwagę kolegów na bieżące zagadnienia naukowe, na sprawy etyki zawodowej; tu wygłosił znaczną część swych prac lekarskich: metodologicznych, klinicznych, kazuistycznych, które potem publikował w pismach lekarskich polskich i zagranicznych.

W pracy społecznej brał udział jeszcze w szerszym zakresie i był tu wzorem sumienności w pełnieniu przyjętych na siebie obowiązków. Był jednym z inicjatorów oraz pierwszym prezesem Częstochowskiego Towarzystwa Dobroczynności dla Chrześcijan. Pracował w nim przez dwa lata: 1899 i 1900, te lata najcięższe, gdy trzeba było wszystko stworzyć i wszystko w ruch wprowadzić; przyczynił się też w znacznej mierze do powstania ochron, przytułku dla starców, kolonii letnich, taniej kuchni. Był również jednym z założycieli Częstochowskiego Oddziału Towarzystwa Higienicznego (1903 r.) i Częstochowskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

W życiu Oddziału Towarzystwa Krajoznawczego brał przez lat kilka czynny udział jako przewodniczący, od roku 1908 do 1914 r. Jego staraniem i pod jego kierunkiem został w roku 1909 opracowany i wydany obszerny „Przewodnik po Częstochowie i okolicy", oraz założona została Biblioteka i Muzeum Krajoznawcze. Praca jego miała jeszcze inny teren. Kiedy w roku 1906 powstało w Częstochowie staraniem społeczeństwa I-sze Męskie Gimnazjum Polskie, Biegański objął w nim wykłady logiki i prowadził przez rok. Po dłuższej przerwie, w roku szkolnym 1915/16 wykładał po raz drugi logikę w męskiej szkole średniej, założonej przez Towarzystwo Opieki Szkolnej, oraz na Kursach Samokształcenia. Owocem tej krótkotrwałej zresztą i przygodnej pracy pedagogicznej jest „Podręcznik logiki dla szkół średnich i samouków", uznany przez galicyjską Radę szkolną za najlepszy polski podręcznik logiki.
Z wszystkimi tymi zajęciami Biegański umiał połączyć natężoną pracę literacką. I ta była jego pracą najulubieńszą. Dla niej aby przysporzyć czasu, zwłaszcza gdy podupadające zdrowie kazało mu się ograniczać w pracy, Biegański porzucał kolejno swe inne zajęcia. A więc najwcześniej, już w r. 1897 opuścił szpital, potem w 1905 r. zajęcia fabryczne, a w 1910 r. posadę lekarza kolejowego; ograniczył przy tym znacznie praktykę prywatną.
Pierwsze jego prace drukowane dotyczyły spraw lekarskich, i to bardzo szczegółowych, tych, z którymi stykał się w swej praktyce. Ale sfera jego zainteresowań i dociekań była znacznie większa.

A że towarzyszyła im łatwość ujęcia piórem każdej rzeczy, więc zakres prac jego rozszerzał się szybko. A zarazem miał potrzebę i zdolność uogólniania zagadnień i łączenia ich w syntetyczną całość. Więc też przedmiotem jego prac stawały się zagadnienia coraz ogólniejsze. Nic nie jest dla historii twórczości naukowej Biegańskiego tak charakterystyczne jak to ciągłe rozszerzanie zakresu badań i uogólnianie zagadnień. Od prac kazuistycznych i klinicznych przechodzi do prac nad medycyną teoretyczną i biologią ogólną. Ale i to nie jest jeszcze kresem uogólniania się jego zainteresowań naukowych: przechodzi do filozofii.

Medycyna łączyła się dlań zawsze ściśle z filozofią: zawsze dążył do tego, aby stworzyć metodologię nauk lekarskich i wprowadzić do wykonawstwa lekarskiego jak najwięcej elementów myślowych.

Ale coraz bardziej przechodzi od zastosowań i popularyzacji filozofii do najczystszych jej zagadnień.
Rok 1903, w którym drukowane były „Zasady logiki ogólnej", jest niejako przełomowym w pracy twórczej Biegańskiego. Od tej pory, choć kontaktu z medycyną nie traci i pracuje w dalszym ciągu na niwie nauk lekarskich, jednak głównie zajmuje się filozofią.
W tym okresie czasu - w ostatnim 15-leciu - ogłasza liczny szereg rozpraw z zakresu filozofii przyrody, logiki i etyki. Pomieszcza je w księdze zbiorowej „Myśl", wydawnictwie redakcji „Ogniwa", w „Przeglądzie Filozoficznym", w Sprawozdaniach z posiedzeń Warszawskiego Towarzystwa Naukowego, oraz w Wydawnictwie Polskiego Towarzystwa Filozoficznego we Lwowie. Wydaje w 1907 r. po raz drugi „Logikę Medycyny", powiększoną i opracowaną na nowo, a w 1909 r. drukuje w Würzburgu niemiecki jej przekład, bardzo przychylnie przyjęty i oceniony przez krytykę niemiecką. W 1910 r. wydaje „Traktat o poznaniu i prawdzie", w 1912 r. największe swe dzieło „Teorię Logiki", a w 1914 r. „Teorię poznania ze stanowiska celowości". Druk „Teorii poznania" ukończony był w Krakowie już po wybuchu wojny. Nad książką tą pracował długo, w niej ześrodkował poglądy, wyłożone częściowo w pracach dawniejszych, uzupełnił je i oświetlił na nowo.

Wybuch wielkiej wojny w 1914 r. wstrząsnął Biegańskim do głębi i tak dalece zakłócił jego równowagę duchową, że przez pół roku nie wziął, ani książki, ani pióra do ręki. Po raz pierwszy w życiu sprzeniewierzył się ulubionej i często powtarzanej dewizie: „nulladies sine linea" i zajął się bezpodzielnie wypadkami bieżącymi. Dopiero na początku 1915 roku, kiedy zdołał się już nieco uspokoić i przystosować do przedłużającego się stanu wojny, potrzeba pracy literackiej znów wzięła górę. Wówczas zabrał się do pisania ostatniego swego dzieła, do „Etyki ogólnej". Zagadnieniami etycznymi zajmował się od dawna, niejednokrotnie pisał o nich. Teraz, wobec strasznych przeżyć wojennych, te zagadnienia stały się dlań palącymi i pociągnęły go ze zdwojoną siłą.

Pracy nad „Etyką" poświęcił Biegański dwa lata: 1915 i 1916; w toku tej pracy właśnie zapadł poważnie na zdrowiu. W pierwszych dniach lutego 1916 roku wystąpiły wyraźne, a niebawem alarmujące zaburzenia czynności serca. Ograniczył wtedy swe zajęcia do minimum, ale od „Etyki" oderwać się nie mógł. Przeciwnie, pracował nad „Etyką" więcej i pisał pośpieszniej niż zwykle, ponieważ pragnął doprowadzić ją do końca za wszelką cenę, a jako biegły diagnosta zdawał sobie jasno sprawę ze stanu swego zdrowia. W pierwszych dniach stycznia 1917 roku „Etyka" była skończona; a że w tym czasie nastąpiło również pewne polepszenie w zdrowiu Biegańskiego, więc zabrał się gorliwie do poprawiania i przepisywania swego dzieła. Ale już 29-go stycznia silny atak dusznicy bolesnej położył kres jego życiu. Pochowany został na cmentarzu w Kule w Częstochowie.

Gdy patrzymy na całość życia Biegańskiego, gdy uprzytamniamy sobie jego wielką, znojną pracę zawodową i jego bogatą spuściznę literacką, liczne książki naukowe i te sto kilkadziesiąt rozpraw, referatów, odczytów, artykułów, jakie pozostawił, - to narzuca się pytanie: jak temu podołał jeden człowiek? A był to przy tym człowiek o małej wytrzymałości fizycznej, o zdrowiu wątłym, bo zaledwie przestała nad nim ciążyć obawa gruźlicy, nasunęła się groza nieznacznej najpierw, powolnej, ale wytrwale postępującej naprzód choroby serca. I był to, dalej, człowiek, który bynajmniej nie w łatwych warunkach kształcił się i przygotowywał do pracy. „Moje samouctwo - to bolesna epopeja" pisze o sobie; a w innym miejscu: „To co dziś student robi w ciągu godziny przy odpowiednim kierownictwie, na to ja potrzebowałem dni i tygodni". I całe życie jego przebiegło w niepomyślnych dla pracy naukowej warunkach. „Nieraz po powrocie ze wsi od chorego późnym wieczorem zasiadywałem dopiero do książki, bo w dzień na to czasu nie było." I przebiegło to życie na prowincji, daleko od bibliotek i instytucji naukowych, gdzie książki z trudem można było otrzymywać, gdzie centrów umysłowych i naukowych nie było, lecz trzeba je było dopieroz wysiłkiem największym stwarzać. Wielkie, a w tak trudnych warunkach powstałe wyniki jego pracy nie dadzą się wytłumaczyć dostatecznie dużymi zdolnościami Biegańskiego i wyjątkową wręcz pamięcią, zawsze czujną, zawsze gotową na zawołanie. Tłumaczy je dopiero dar innego zgoła porządku: rzadki talent dzielenia czasu, dziwna umiejętność organizowania sobie życia. Jedna czynność wywiązywała się u niego konsekwentnie z drugiej, płynęła równo, spokojnie, z pozorną łatwością i skutecznością niezwykłą.

I dzięki temu, jakkolwiek nie był z natury żywy, a nawet posiadał temperament wyraźnie flegmatyczny, potrafił w ciągu tygodnia dokonać tego, na co innemu nie starczyłyby miesiąc. W życiu bardzo systematycznym, uporządkowanym w najdrobniejszych szczegółach, w którym jedyną namiętnością była praca i literatura, a jedyną rozrywką - życie rodzinne, praca twórcza, nie spotykając przeszkód na drodze, rozwijała się składnie i owocnie.
I w ten sposób zrobił więcej, niż zazwyczaj robią u nas ludzie pracujący w lepszych warunkach, a nawet może bardziej odeń uzdolnieni. Jest jeden fakt z jego życia niezmiernie typowy. Biegański poruszył w gronie kolegów sprawę napisania wspólnymi siłami podręcznika patologii i terapii szczegółowych chorób wewnętrznych; myśl została przyjęta, plan zrobiony, ale - rzecz do skutku nie doszła; jeden tylko Biegański opracował swój dział chorób zakaźnych ostrych. I nie tylko wykonał dzieło imponujące rozmiarami, ale także dzieło żywe i oddziaływujące szeroko. Lekarze, wśród których działał i na których musiał przede wszystkim oddziałać, przyznają, że „Biegański, ten profesor bez katedry, nie wydając na świat genialnych pomysłów, nie torując nawet nowych dróg, przez planową, spokojną a wytrwałą pracę... przyczynił się najwięcej ze wszystkich do ugruntowania wśród lekarzy zasad logicznego myślenia i należytego pojmowania medycyny." Za pracę tę uznanie go nie ominęło. Polska naukowa dała temu skromnemu lekarzowi prowincjonalnemu bodaj wszystkie odznaczenia, jakimi rozporządzała. Wszystkie Polskie Towarzystwa Lekarskie wybrały go na członka honorowego; na członka swego powołało go Towarzystwo Naukowe Warszawskie, a ostatnio i Akademia Umiejętności w Krakowie. Był w 1907 r. jednym z przewodniczących Sekcji Filozoficznej X-go Zjazdu Lekarzy i Przyrodników Polskich. Jego „Teoria Logiki" została odznaczona w 1913 r. dwiema wysokimi nagrodami: jedną przyznała Kasa Mianowskiego w Warszawie z zapisu J. Natansona, drugą - Akademia Umiejętności w Krakowiez funduszu W. Spasowicza. Obchód jubileuszowy w roku 1905 był wielkim hołdem złożonym jego osobie i dziełu. A po zgonie nie zawahano się nazwać go „jednym z najwybitniejszych Polaków naszej doby", „chlubą medycyny polskiej", „jednym z tych, co by w każdym narodzie przodujące miejsce zajął". I niewątpliwie długo przetrwa pamięć o tej pięknej postaci polskiego uczonego, postaci męskiej i pogodnej, o usposobieniu równym i wytrwałem, człowieka surowego dla siebie i wyrozumiałego dla innych, nie ubiegającego się o zaszczyty, a szukającego uczciwie i bez zastrzeżeń prawdy, człowieka tytanicznej pracy. I przetrwa w pamięci obraz jego na tle prowincjonalnego życia, przy skromnym warsztacie, jaki sobie sam stworzył i którego mimo wielokrotnych wezwań do środowiska wielkomiejskiego porzucić nie chciał. Trudno powiedzieć, czy było w tym więcej skromności, czy szlachetnej ambicji. Zapewne chciał pokazać i pokazał co można zrobić, pracując nawet w najtrudniejszych warunkach. Powiedziano o nim: Dumą lekarza prowincjonalnego był i otuchą.

Można powiedzieć szerzej: Jest otuchą polskiego pracownika naukowego.

 

Słynne powiedzenia dr. Władysława Biegańskiego:

  • Nie będzie dobrym lekarzem, kto nie jest dobrym człowiekiem
  • Gdyby mnie kto dziś zapytał, jakie cnoty uważam za najważniejsze dla lekarza, odpowiedziałbym bez wahania: ludzkość, sumienność i staranność
  • Prawdziwa wiedza prowadzi zawsze do skromności a zarozumiałość, stoi w odwrotnym stosunku do wiedzy
  • Najważniejszy cel zawodu lekarskiego w postaci ideału to najdoskonalsze niesienie pomocy ludziom w chorobach
  • Jest to złota zasada w życiu: wymagać mało od świata, a dużo od siebie
  • Opinie tworzą nie najmądrzejsi, lecz najgadatliwsi
  • Choroba to wielki strychulec, który niweluje nierówności społeczne

 

 

 

Ksiądz Franciszek Cegiełka

 

 

 

Urodził się 16 marca 1908r. w Grabowie nad Prosną, w archidiecezji poznańskiej, w rodzinie Marcina i Marii z d. Nieszczęsna. Miał ośmioro rodzeństwa

Ks. Franciszek, Antoni Cegiełka ukończył szkołę elementarną w Grabowie nad Prosną, zaś gimnazjum w Collegium Marianum w Wadowicach na Kopcu. W 1924 roku wstąpił do nowicjatu. Tam 7 października przyjął pierwsze śluby. Pierwszą profesję ksiądz Franciszek złożył 7 października 1926 roku, profesję wieczystą 7 października 1930 roku.

 W  latach 1925-1927 studiował filozofię w Wadowicach na Kopcu i Sucharach.

 W  latach 1927-1931 studiował teologię na rzymskim Uniwersytecie Gregoriańskim wieńcząc je stopniem doktora.

 4 kwietnia 1931 roku również w Rzymie otrzymał święcenia kapłańskie, uzyskując wcześniej dyspensę wobec braku wymaganego wcześniej wieku kanonicznego.

 W 1931r., w czerwcu, na zaproszenie rektora Polskiej Misji Katolickiej wyjechał do Francji, pracując przez kilka miesięcy w misji polskiej w Paryżu, później zaś w 4 diecezjach i departamentach na północy kraju. Tam zajmował się opieką duszpasterską polskich emigrantów – robotników rolnych. Był kapelanem polskich marynarzy  w Cherbourgu i Le Havre, zajmował się także pracą społeczną – zakładał i rozwijał organizacje polskie ( w 1931 w Le Havre – Katolicki Związek Kobiet Polskich, w 1932 r. w Mondville Katolicki Związek Polek i w Potigny – Towarzystwo Robotników Polskich im Piusa XI).

 Z czasu pobytu we Francji napisał książkę pt. Szlakiem tułaczy. Garść przeżyć z pracy duszpasterskiej we Francji, wydaną w Warszawie w 1934 r.

 W  1933 r. po powrocie do Polski, został wykładowcą w Gimnazjum w Chełmnie,  a następnie od 1934 do 1936 r. w Wyższym Seminarium Duchownym w Wadowicach na Kopcu.

 W grudniu 1936 r. wyjechał ponownie do Paryża, tam był zastępcą rektora Polskiej Misji Katolickiej.

 18 czerwca 1937 r. z rąk prymasa Polski Ks. Augusta kardynała Hlonda otrzymał nominację na rektora Polskiej Misji Katolickiej. Do misji należało w 1936 r. ok. 70 księży polskich rozproszonych po całej Francji. Praca ks. Cegiełki zyskała uznanie księży, jak i ludzi świeckich, ale ściągnęła nienawiść środowisk komunistycznych.

 Dla pogłębienia więzi z krajem jesienią 1937 roku powołał komitet Tygodnia Miłosierdzia Chrześcijańskiego, aby nieść pomoc potrzebującym rodakom w kraju.

 W sierpniu 1938 r. ks. Cegiełka rozpoczął organizację pielgrzymek Polaków z Francji do Lourdes.

 Wraz z ks. Czesławem Wędziochem był założycielem pallotyńskiego domu w Amiens, przyjętego urzędowo 1 stycznia 1938 r.

Ksiądz Cegiełka z racji pełnionej funkcji rektora PMK był obecny przy zaprzysiężeniu Prezydenta Rzeczypospolitej Władysława Raczkiewicza 30 września 1939 roku. Przybył wówczas do polskiej ambasady na zaproszenie ambasadora Juliusza Łukasiewicza z ewangeliarzemi krzyżem, na które nowo mianowany prezydent Rzeczpospolitej złożył przysięgę w obecności generała Władysława Sikorskiego i członków nowego rządu. Dzień później uczestniczył we mszy dziękczynnej odprawionej przez Ks. Czesława Wędziocha i Ks. P.Oramowskiego w kościele Matki Bożej Wniebowziętej z udziałem Prezydenta, Rządu Polskiego i ambasadorów państw zaprzyjaźnionych. Kościół i plac przy kościele wypełniony był po brzegi przez rodaków. Wygłosił wówczas kazanie o treści patriotycznej, którego liczne fragmenty przytoczył później katolicki dziennik „La Croix”.

Ks. Franciszek Cegiełka był inicjatorem powstania Liceum Polskiego im. Cypriana Norwida w Paryżu dla przybyłej z kraju młodzieży. Szkoła ta istniała od października 1939 roku do czasu ewakuacji rządu w maju 1940 r., gdy wojska niemieckie podchodziły pod Paryż szkołę przeniesiono na południe Francji. Tam przetrwała okres okupacji. Ks. Cegiełka rozwinął też szeroką akcję charytatywną na rzecz uchodźców z Polski.

 Jeszcze przed zajęciem Paryża przez wojska niemieckie ks. Cegiełka organizował nabożeństwa w intencji ojczyzny w polskim kościele, wygłaszając patriotyczne kazania transmitowane na falach francuskiego radia, co nie uszło uwadze późniejszego okupanta. Mimo tego nie opuścił Paryża w chwili zajęcia go przez Niemców. Ponieważ ciągle tu napływali Polacy, pozbawieni środków do życia wraz z gronem działaczy polonijnych podjął decyzje o powołaniu do życia instytucji charytatywnej, wykorzystując organizację Komitetu Pomocy dla Polaków Caritas, prawnie istniejącej przy Polskiej Misji Katolickiej. Komitet powstał 10 lipca 1940. Caritas pomógł licznym polskim żołnierzom uciekającym z obozów, z terenów okupowanej Francji, przedostać się na południe. Setki żołnierzy i cywilów znajdowało kilkudniowe utrzymanie w schroniskach komitetu w Paryżu i otrzymywało zapomogę pieniężną na przejście w strefę rządów Vichy. Komitet prowadził kuchnię i organizował dożywianie oraz zaopatrywał w odzież biednych, chorych, wysiedlonych i uwięzionych rodaków. Po zajęciu Paryża przez Niemców ks. Cegiełka nawiązał kontakt z rządem polskim w Londynie z amerykańskim Czerwonym Krzyżem, a po porozumieniu się z poselstwem tureckim pomógł w wyjeździe do Turcji polskim inżynierom. Spowodowało to rewizje gestapo i podczas kolejnej z nich 26 października 1940 ks. Cegiełka został aresztowany i osadzony w paryskim więzieniu Santé. Zabrano wtedy liczne akta wraz z korespondencją misji. Po miesiącu pobytu ks. Cegiełka został przewieziony 29 października 1940 do więzienia w Trewirze, potem do Kolonii, Hannoveru i wreszcie 10 grudnia 1940 do berlińskiego Polizei Praesidium Gefaengnis przy Alexanderplatz. Po 5-tygodniowych krwawych i bestialskich przesłuchaniach w centrali gestapo przy Berkauer Strasse został w Wielki Poniedziałek 7 kwietnia 1941 okrutnie pobity i prawie martwy wrzucony do ciemnej celi, gdzie bez picia i jedzenia przebył cały tydzień. Tam w Niedzielę Wielkanocną 15 kwietnia nastąpiło spotkanie z przebywającym w więzieniu bpem Michałem Kozalem. Biskup przybył sprowadzony przez urzędnika, by zaopatrzyć Cegiełkę na śmierć, zapamiętał go, jak leżał przywiązany do słupa, zarośnięty i strasznie skatowany. Nie chciał wtedy rozmawiać z biskupem, stwierdzając, że takiego nie zna. Rzeczywiście, informacja o konsekracji M. Kozala (13 sierpnia 1939) nie dotarła do misji z powodu wojny i Cegiełka podejrzewał w tym podstęp ze strony hitlerowców. Przetrzymał jednak tortury, nie zdradził niczego, co dotyczyło jego kontaktów z gen. Sikorskim i polskim rządem w Londynie. 29 lipca 1941 Cegiełka został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen (Oranienburg) k. Berlina, skąd zabrano go do więzienia w Norymberdze, a 13 lutego 1942 do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie nosił numer 29232.

 Tutaj spotkał się ponownie z uwięzionym bpem Kozalem. Schorowany, dwukrotnie w więzieniu operowany doszedł do zdrowia. Życie swoje zawdzięczał uzdrowieniu przez wstawiennictwo s. Faustyny Kowalskiej, apostołki miłosierdzia Bożego. Pracował na plantacjach, przy sortowaniu resztek krawieckich, w pończoszarni, a w końcu pobytu w Dachau był tłumaczem dla nowo przybyłych do obozu. Jako kapłan wygłaszał do księży kazania i konferencje ascetyczne. Był uznawany w obozie za duchowego przywódcę uwięzionych kapłanów. Napisał tam również książkę Mistyka Ojczyzny. Rozważania więźnia politycznego, którą wydano w Paryżu w 1946 (Ad astra 1999). W Dachau dotrwał aż do wyzwolenia obozu przez 7. amerykańską armię 29 kwietnia 1945. Był jednym z witających wyzwolicieli. 3 maja przemawiał z Dachau przez radio. Świadectwo o nim dał współwięzień  późniejszy sufragan włocławski, Franciszek Korszyński, w książce Jasne Promienie w Dachau (Poznań 1957, Poznań-Warszawa 19852, 24-25, 72). Po wyzwoleniu obozu Cegiełka zorganizował biuro prasowe i pertraktował z Francuzami w sprawie księży i cywilów, którzy nie chcieli z różnych powodów wracać do Polski. Agitatorzy polskich rządów komunistycznych w Dachau odgrażali się mu, strasząc go wizją powieszenia na najbliższym słupie granicznym. Mimo pogróżek, nawet wypadku samochodowego, Cegiełka powrócił do Paryża 25 maja 1945. Razem z nim przybyło z Dachau 111 księży i kleryków.

 Ksiądz Cegiełka objął na nowo stanowisko rektora Polskiej Misji Katolickiej we Francji 15 VI 1945, po powrocie z Dachau. Jednym z pierwszych jego zadań było zrealizowanie pomysłu prymasa Polski, aby utworzyć Seminarium Polskie w Paryżu. Rektorem seminarium został ks. prałat F. Korszyński. Ks. Cegiełka rozmieścił przybyłych księży z Dachau po placówkach, gdzie duszpasterze ponieśli śmierć męczeńską (w niemieckich obozach koncentracyjnych i we Francji) oraz posłał kapłanów do ponad 30 polskich obozów, w których byli rodacy czekający na repatriację do Francji. W ten sposób duszpasterstwo polskie we Francji zostało poważnie wzmocnione. 24 stycznia 1946 podczas wizyty w Rzymie u prosekretarza stanu ds. nadzwyczajnych Stolicy Apostolskiej Domenico Tardiniegoks. Cegiełka uzyskał dla przybyłych księży z Dachau uprawnienia i przedstawił problemy duszpasterstwa polskiego we Francji.

 Otworzył Seminarium Polskie przy rue des Irlandais 5, wydzierżawiając tam obszerny gmach dawnego irlandzkiego seminarium. Rektorem seminarium został ks. Antoni Banaszak. Misja zaopiekowała się licznymi studentami polskimi, którzy z Niemiec przybyli na uniwersytety francuskie. Udzielała im pomocy poprzez zapomogi studenckie oraz możliwość korzystania ze stołówki przy seminarium w Paryżu. Zajmował się tym referat młodzieżowy, utworzony przez Cegiełkę w Caritasie w poł. 1945. Udzielał on pomocy materialnej studentom polskim we Francji, bez względu na ich przekonania polityczno-religijne (300 osobom na 500 wszystkich studentów polskich). Wszystkie agendy Caritasu w latach 1945-46 przekazały pomoc 40 000 Polakom, przede wszystkim deportowanym. Ks. Cegiełka zorganizował biuro prasowe misji oraz ośrodek polskich wydawnictw katolickich. Organem prasowym misji był tygodnik „Polska Wierna” (7-10 000 nakładu), gdzie ks. Franciszek Cegiełka ogłaszał apele do emigracji we Francji o pomoc dla ofiar powodzi w kraju w 1947 oraz na KUL, dla którego kupowano z zebranych ofiar cenne książki i czasopisma. Utworzył również Sekretariat Zjednoczenia Towarzystw Katolickich.

 W tym czasie ks. Cegiełka kontaktował się m.in. z nuncjuszem papieskim Giuseppem Roncallim, późniejszym papieżem Janem XXIII. Pomimo jego sugestii nie zaakceptował nowej rzeczywistości politycznej w Polsce oraz nie przyjmował zaproszeń na spotkania kierowane przez tzw. rząd warszawski, okazując lojalność polskiemu rządowi w Anglii.

 Jako rektor PMK nigdy nie uznał ambasadora Polski Ludowej i odmówił protokolarnego przyjęcia ambasadora w polskim kościele (Stanisława Skrzeszewskiego i jego następcę Jerzego Putramenta), zabronił także księżom święcenia sztandarów organizacji prokomunistycznych, nie odmawiając jednocześnie posług religijnych ich członkom.

 To stanowisko ks. Cegiełki spowodowało naciski na prowincjała pallotynów w Polsce ks. Jana Maćkowskiego oraz interwencje dyplomatyczne u nuncjusza Roncallego, u abpa Paryża Emmanuela Célestina kard. Suharda, a nawet w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Francji o odwołanie rektora PMK. Pojawiło się też ponad 20 artykułów atakujących ks. Cegiełkę w prokomunistycznej „Gazecie Polskiej” (1945-47), ukazującej się w Paryżu. W powszechnej opinii ks. Cegiełka swoją postawą uchronił rzesze polskiej emigracji we Francji przed dezorientacją i utratą wiary, skutecznie przeciwstawiając się zawładnięciu życiem emigracji przez organizacje prokomunistyczne. Wyczerpany przeżyciami więziennymi i obozowymi oraz presją władz komunistycznych PRL, ks. Franciszek kilkakrotnie zwracał się do ks. Augusta kardynała Hlonda Prymas Polski o zwolnienie go z zajmowanego urzędu.

 W końcu 18 września 1947 Hlond przyjął jego dymisję, pisząc do niego: „Ulegając coraz częstszym i usilniejszym prośbom Przewielebnego Księdza Rektora, po długim namyśle i ociąganiu się, zwalniam go ze stanowiska rektora Misji Polskiej we Francji. [...] Żegnam ze szczerym uznaniem i stwierdzając wielkie kapłańskie zalety i czyny, którymi się ksiądz rektor dla wiary i religijności Polaków we Francji wybitnie zasłużył. Żegnam z podziwem dla jego bohaterskiej postawy ludzkiej, obywatelskiej, katolickiej i zakonnej w obozach śmierci, żegnam kochanego ks. rektora z wyrazami czci dla jego bezinteresowności i poświęcenia, dla kapłańskiej gorliwości i odwagi, dla żarliwego ukochania sprawy ojczystej, dla jego chrześcijańskiego optymizmu, który niczym się nie zrażał i mimo wszystko zawsze wierzył w triumf sprawiedliwości i w zwycięstwo dobra, żegnam księdza rektora z wynurzenia głębokiej i trwałej wdzięczności za oddaną służbę na kierowniczym paryskim posterunku duszpasterskim, na którym ksiądz rektor pozostawia po sobie piękną pamięć pasterza dusz, stróża wiary, jałmużnika, opiekuna opuszczonych, budziciela nadziei i otuchy”.

 5 października ks. Cegiełka pożegnał się oficjalnie z tym stanowiskiem.Jeszcze w październiku udał się do Rzymu i był osobistym sekretarzem ks. generała Wojciecha Turowskiego oraz głosił rekolekcje dla księży i sióstr zakonnych, a następnie w IV 1948 przez Paryż wyjechał do USA, gdzie pracował do 1967, dalej jako rekolekcjonista księży i polskich zgromadzeń zakonnych, szczególnie felicjanek, nazaretanek i zmartwychwstanek. Głosił rekolekcje również w Kanadzie, Anglii i Afryce Południowej. Pisał także książki i artykuły w języku polskim i angielskim z dziedziny teologii i historii.

 Duży rozgłos przyniosła mu książka tłumaczona z języka francuskiego Apel Miłości, czyli orędzie Boskiego Serca Jezusowego do świata i jego posłanka siostra Józefa Menéndez koadiutorka Zgromadzenia SacréCoeur (1890-1923) (Buffalo 1949). Już w 1954 napisał książkę o s. Faustynie Kowalskiej (Siostra Faustyna. Szafarka Miłosierdzia Bożego, North Tonawanda 1954, Londyn 1980, Michalineum 2000). Jego dziełem jest podręcznik duchowości sióstr nazaretanek Duchowość Nazaretu (Rzym 1963).

 W latach 1967-1971 pracował jako wykładowca teologii i dziekan Wydziału Teologii w Felician College w Lodi, w stanie Nowy Jork, a następnie w latach 1971-76 na takim samym stanowisku w Holy Family College w Filadelfii, w stanie Pensylwania oraz w Caldwell College w stanie New Jersey (1971), a także na uniwersytecie Notre Dame w stanie Indiana (1973). W 1970 odbył podróż po Dalekim Wschodzie (m.in. Pakistan, Indie, Japonia, Tajlandia), aby głębiej poznać religie azjatyckie. Miał swój wkład w liście pasterskim amerykańskiego episkopatu, traktującym o wartościach moralnych, ogłoszonym w XI 1976. W 1972, 1974 i 1975 został zaliczony do wyróżniających się pedagogów z tytułem Oustanding Educator of America. W 1975 ponownie złożył profesję wieczystą.

 

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XXw. przyjeżdżał kilka razy do Polski i głosił referaty na konferencjach teologicznych.

 

W 1976 jako wykładowca przeszedł na emeryturę. Zamieszkał w North Tonawandzie, gdzie był dalej duszpasterzem i rekolekcjonistą; 23 III 1978 został mianowany rektorem domu i kustoszem sanktuarium Dzieciątka Jezus (Infant JesusShrine), wokół którego zorganizował życie religijne, m.in. ruch pielgrzymkowy z całego stanu Nowy Jork, kaplicę o wystroju nawiązującym do objawień s. Faustyny Kowalskiej (ołtarze, witraż Jezusa Miłosiernego). Zostało ono poświęcone 20 stycznia 1979 przez miejscowego bpa Edwarda Heada. 22 sierpnia 1983 ks. Cegiełka został mianowany kustoszem sanktuarium. Niestety idea stworzenia sanktuarium Dzieciątka Jezus nie została zrealizowana, gdyż zabrakło kontynuatorów i zaplecza gospodarczego.

 

Wraz ze współbraćmi z domu prowadził raz w miesiącu dni skupienia (Cenacles) dla grup pań współpracowniczek w Buffalo (2) i NorthTonawandzie (1) oraz w okresie wielkanocnym i jesiennym dla członków świeckich Ruchu Maryjnego. Ks. Cegiełka pełnił też funkcję delegata delegatury Dzieciątka Jezus (7 kwietnia 1978 – sierpnia 1981). Kilka ostatnich lat ks. Cegiełka spędził przykuty do łóżka w domu opieki (Mercy Hospital) w Buffalo. Zmarł 11 lutego 2003 w wieku 95 lat. Pochowany w North Tonawandzie.

 

Ksiądz Franciszek za nieugiętą działalność podczas II wojny światowej został odznaczony przez rząd francuski 18 maja 1945 Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej – Chevalier de la Légiond’Honneur za zasługi dla ruchu oporu we Francji i w maju 1946 Krzyżem Wojennym z Palmami – La Croix de Guèrreavec Palme, przez polski rząd na emigracji (10 kwietnia 1945 orderem Polonia Restituta i Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami – październik 1945) oraz Zakon Maltański (1961 La Croix Au Mérite de PremièreClasse). Związek Uczestników Polskiego Ruchu Oporu we Francji nadał mu godność członka honorowego i założyciela. Był również mianowany wiceprezesem organizacji byłych więźniów obozów niemieckich z Francji.

 

Jest autorem opracowania Pallotyni w Polsce (Warszawa 1935), w którym przedstawił początki pallotynów na ziemiach polskich aż do powstania polskiej prowincji. To opracowanie ma swą wartość ze względu na to, że archiwalia, na których oparł się autor, spłonęły w archiwum prowincjalnym podczas kampanii wrześniowej 1939. Ks. Cegiełka pozostawił też po sobie wiele listów, które ukazują jego apostolskie prace i życie Kościoła. Znajdują się one w Archiwum Prowincji Chrystusa Króla w Warszawie wraz z różnymi jego dokumentami, książkami, skryptami akademickimi i konferencjami ascetycznymi, starannie pisanymi na maszynie w języku angielskim, czekając na opracowanie. Jego dorobek naukowy zamyka się w liczbie 98 pozycji w języku polskim i angielskim, w tym jest kilkanaście książek. Był konsultantem w procesie beatyfikacyjnym siostry Faustyny Kowalskiej. Ksiądz Cegiełka „[...] był świadkiem Jezusa Chrystusa w świecie w czasach bardzo trudnych,w sytuacjach ekstremalnych i pozostanie w naszej pamięci jako przewodnik po niespokojnych i zagmatwanych ścieżkach życia [...] historia jego życia uczy nas 2 rzeczy: pełnego i nieograniczonego zaufania Bogu i Jego Świętej Opatrzności oraz całkowitego zaangażowania i poświęcenia w pełnionych obowiązkach” (T. Skibiński).

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ks. Czesław Wędzioch

 

Śp. Czesław Wędzioch urodził się 5 VII 1906r. w Grabowie nad Prosną, w archidiecezji poznańskiej, jako syn Wojciecha i Marii z d. Rybczyńska. Był 6 z 12 dzieci. W Grabowie ukończył w 1918 szkołę powszechną, a potem państwowe gimnazjum w Nakle nad Notecią i Collegium Marianum na Kopcu w Wadowicach (1918-1924). Następnie wstąpił do nowicjatu na Kopcu i 7 X 1924 otrzymał sutannę z rąk ks. Alojzego Majewskiego. Pierwszą profesję złożył 7 X 1926 w Sucharach. Studia filozoficzne rozpoczął w Wadowicach (1925-26), kontynuował je w Sucharach (1926-27), a teologiczne odbył w Rzymie na Gregorianum (1927-31). Wieczną profesję złożył 10 X 1929, a święcenia kapłańskie otrzymał 20 VII 1930 w Rzymie z rąk abpa Ignacego Dub-Dubowskiego, doradcy papieskiego ds. wschodnich. Po uzyskaniu w 1931 doktoratu z teologii dogmatycznej i bakalaureatu z prawa kanonicznego powrócił do Polski.

 Został wtedy radcą domu w Chełmnie, a następnie został skierowany do Wadowic jako socjusz II roku nowicjuszy i kleryków profesów (1932) oraz prefekt gimnazjalistów (1932-34). W czasie wakacji głosił misje ludowe i rekolekcje. W 1934 mianowano go rektorem domu w Chełmnie i dyrektorem Małego Seminarium św. Józefa dla klas niższych (klasy wyższe były w Wadowicach). To z jego inicjatywy, ze względu na dużą liczbę zgłoszeń, postanowiono wybudować w ogrodzie nowy gmach NSD z salami wykładowymi, zapleczem naukowym i internatem. Poświęcenia kamienia węgielnego dokonano w 1935. Budowa Kolegium św. Józefa trwała 2 lata. Już w XII 1936 uczniowie otrzymali piękny 4-piętrowy budynek, który mógł pomieścić ponad 100 uczniów, ale brakowało wyposażenia, zwłaszcza pomocy naukowych. W Collegium Josephianum obok własnych nauczycieli zatrudniano nauczycieli świeckich. Chcąc pomóc materialnie Collegium, ks. Czesław Wędzioch organizował spotkania w domu chełmińskim zelatorów i przyjaciół stowarzyszenia, a także wyjeżdżał stąd 2 razy na krótko do Francji, do pracy wśród emigrantów polskich i Francuzów, by ostatecznie w XII 1937 wyjechać tam na stałe.

W I 1938 w porozumieniu z ks. Cegiełką założył w polonijnym środowisku w Amiens stały punkt duszpasterski polskiej misji we Francji i dom stowarzyszenia (nominacja na rektora domu w XII 1937; objęcie 1 I 1938, zakończenie urzędowania 1940), nabywając dlań na własność ośrodek należący do „Opieki Polskiej nad Rodakami na Emigracji”. Dom położony w centrum miasta sprzedał mu wyjeżdżający z Amiens ks. Filip Dachowski. Ks. Czesław Wędzioch prowadził tam biuro parafialne, przedszkole dla dzieci, otaczał opieką chorych i starszych, głosił w okolicy rekolekcje i misje ludowe; w domu pallotyńskim prowadził rekolekcje zamknięte. Ponadto miał nominację od ks. Cegiełki na opiekuna i radcę polskich sióstr w zgromadzeniach francuskich i polskich we Francji, jak również duszpasterza Polaków w więzieniach w Paryżu i okolicy.
Oprócz pracy duszpasterskiej i społecznej na miejscu, pallotyni wyjeżdżali z posługą duszpasterską, rekolekcjami i misjami ludowymi w całej Francji. Sam ks. Wędzioch w 1938 przeprowadził 26 misji parafialnych, 4 serie rekolekcji zamkniętych w domu pallotyńskim i 8 w innych miejscowościach. Wśród jego misji parafialnych z tego roku należałoby podkreślić m.in. całotygodniową misję w kościele polskim w Paryżu, przeprowadzoną w Wielkim Tygodniu. Odwiedzał też chorych rodaków w szpitalu w Amiens i w zakładzie psychiatrycznym w Dury k. Amiens. Znalazł dobry kontakt z rodakami w Amiens. Już przy pierwszej kolędzie ks. Wędzioch nawiązał współpracę z polskimi rodzinami. W II poł. X 1938 dom w Amiens zwizytował kanonicznie generał stowarzyszenia Karl Hoffmann.

 

 

Ksiądz Wędzioch w 1939 wydzierżawił od diecezji z prawem kupna domy nr 53, 55 i 57 przy rue des Sergents, aby przeznaczyć je na polską szkołę wraz z internatem (małe seminarium). Do otwarcia szkoły we IX 1939 już nie doszło, bo wybuch wojny pokrzyżował te plany, a w związku z tym ostre przepisy wojenne, zabraniające swobodnego poruszania się i podróżowania. Podobnie było w 1940. Inwazja Niemiec na Francję w maju tego roku odłożyła plany otwarcia szkoły na kolejne lata. Po wybuchu II wojny światowej dom ten przydał się i służył żołnierzom polskim, uchodzącym z kraju po kampanii wrześniowej. Komitet francusko-polski, powstały dla wsparcia szkoły, teraz pomagał w organizowaniu pomocy żołnierzom i uchodźcom cywilnym z Polski. Za radą biskupa zorganizowano w tym domu spotkania dla żołnierzy tworzącej się we Francji armii polskiej. Odbyły się one 2 razy, w okresie bożonarodzeniowym i wielkanocnym, obejmując ok. 60 żołnierzy.

Ks. Czesław Wędzioch w niedzielę 1 X 1939r. w dniu następnym po zaprzysiężeniu prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźctwie Władysława Raczkiewicza łącznie z Ks. P.Oramowskim odprawił Mszę Święta w Kościele Matki Bożej Wniebowziętej z udziałem Prezydenta i Rządu Polskiego, ambasadorów państwa zaprzyjaźnionych. Kazanie o treści patriotycznej wygłosił Ks. Franciszek Cegiełka. Kościół i plac przy kościele wypełniony był po brzegi przez rodaków.

Także szerokim echem w miejscowym społeczeństwie odbiła się msza z 15 X 1939, odprawiona w katedrze, w intencji poległych obrońców i umęczonej Ojczyzny, przez ks. Wędziocha. Wziął w niej udział ze strony francuskiej miejscowy biskup i społeczeństwo. Ze strony polskiej obecny był gen. Józef Haller, przedstawiciel polskiego rządu na emigracji, a także członkowie ambasady polskiej, konsulatu i wojska polskiego. Przemówienie biskupa i kazanie rektora Misji Polskiej ks. Cegiełki, który wszystkich obecnych wzruszył do łez słowami o męczeństwie Ojczyzny, zostały opublikowane w miejscowej prasie katolickiej („Semain Religieuse”). Wydarzenie to przysporzyło Polakom wiele sympatii ze strony francuskiej. Długo Francuzi wspominali patriotyczne kazanie i wypełnioną po brzegi katedrę. Pallotyni pozyskali też wtedy wielu przyjaciół i dobrodziejów, którzy pomogli im w urządzeniu domu.

 Podczas działań wojennych w 1940 cały dom został spalony i zniszczony przez wojsko niemieckie. Dzień wcześniej ks. Wędzioch opuścił wraz z ludnością Amiens i udał się do Lorient n. Atlantykiem. Przed opuszczeniem domu nakazał ukryć w pośpiechu, w małym pomieszczeniu, pod główną piwnicą, najcenniejsze rzeczy, jak: kielichy, monstrancję, puszki, bieliznę pościelową i korespondencję z adresami tysięcy Polaków. W Lorient aż do przybycia Niemców pomagał w parafii francuskiej, a następnie przez Paryż wrócił do Amiens, gdzie zastał tylko zgliszcza i gruzy. Ocalały ukryte rzeczy pod piwnicą.

W krótkim czasie otworzył placówkę w pustym domu przy ul. St. Fuscien 38, który zajął na podstawie pisemnej zgody merostwa. Dom był 2-piętrowy i należał do Polaków. Przy pomocy sióstr Louvencourt, różnych parafii i rodaków urządził prowizoryczną kaplicę, w której Polacy, wracając z ewakuacji, gromadzili się na polskie nabożeństwa. Czerpali tam otuchę i siłę po utracie dachu nad głową i wszystkiego, co posiadali. Teraz ks. Wędzioch starał się nieść pomoc materialną i duchową rodakom dotkniętym nieszczęściem wojny. W niedzielę odprawiał 3 msze: o 7.00 u sióstr Louvencourt, o 8.00 w kaplicy dominikańskiej, której był opiekunem, i o 10.00 w parafii Rénancourt, opuszczonej przez proboszcza podczas ewakuacji. Po południu miał o 15.00 nabożeństwo w kaplicy domowej i o 16.30 u sióstr Louvencourt. Odwiedzał nadto chorych w szpitalu. W tym okresie na prośbę ks. Cegiełki dojeżdżał okresowo do Rosieres w diecezji Bourges oraz do Niort i Engouleme w Deux Sevres. Równocześnie obsługiwał duszpastersko Polaków w departamentach Yonne i Cote d’Or.
Następnie udał się do Paryża, by 28 X 1940 – 15 V 1945, po aresztowaniu ks. Cegiełki (26 X), pełnić funkcję rektora Ad.interim Polskiej Misji Katolickiej we Francji. Niósł wówczas pomoc rodakom i księżom polskim. Interweniował w gestapo w sprawie zwolnienia ks. Bernarda Pawłowskiego, br. Ignacego Wszołka (wrócili do Paryża 15 VIII 1941) i ks. Bronisława Wiatera. Niemcy proponowali mu nawet współpracę. Gdy odmówił, został 10 II 1941 aresztowany wraz ze wszystkimi pracownikami Misji przez gestapo pod zarzutem prowadzenia wrogiej działalności wobec Niemców i odrzucenia propozycji kolaboracji; jednocześnie zlikwidowano Caritas. Skonfiskowano wtedy także inwentarz i archiwum Misji, a biura zostały całkowicie splądrowane. Po przesłuchaniach w różnych biurach gestapo został osadzony w paryskim więzieniu Santé. W celi przebywał samotnie przez 4 miesiące, początkowo pozbawiony brewiarza. Wyżywienie więzienne było bardzo nędzne. Jedyną pociechą była dla niego przyjmowana w celi Komunia Święta. Po pewnym czasie oddano mu brewiarz i pozwolono otrzymywać książki do czytania, a 31 V 1941 został zwolniony.

 Po opuszczeniu więzienia powrócił do pełnionych obowiązków rektora, ale rewizje niemieckie w Misji nadal się powtarzały. Jednak ks. Wędzioch nie załamał się, ale razem z ks. superiorem Wiktorem Bieniaszem CM zreorganizował instytucje podległe Misji: parę schronisk, sierociniec, wspólną kuchnię. Podczas okupacji Misja była jedyną polską instytucją działającą we francuskiej strefie okupacyjnej. Była ośrodkiem duszpasterstwa, ale i ośrodkiem ściśle działającym z ruchem oporu. To z inicjatywy ks. Wędziocha zainstalowano stację nadawczą w podparyskiej miejscowości Courbevois, która informowała polskie władze o sytuacji w Polsce i martyrologii narodu polskiego. Zajął się też w warunkach całkowitej konspiracji przerzutami do Anglii zestrzelonych lotników polskich, najczęściej przez Hiszpanię i Portugalię. Wędzioch zorganizował pomoc dla ok. 30 000 Polaków przywiezionych z całymi rodzinami przez Niemców do północno-wschodniej Francji celem zatrudnienia w rolnictwie. Rozmieszczono ich w departamentach: Meuse, Meurthe et Moselle i w Ardenach. Pomagał im materialnie, zapewnił opiekę duszpasterską i zorganizował sieć polskich szkół, zatrudniając w nich księży i nauczycieli. By ułatwić pracę wśród uczących się dzieci, wydano polskie elementarze, katechizmy i śpiewniki. Szkoły te podciągnięto pod regulamin szkół francuskich, przez co stworzono prawne podstawy ich istnienia. Ks. Wędzioch nie zapomniał też o uwięzionych Polakach w obozach koncentracyjnych i w więzieniach niemieckich. Organizował dla nich pomoc materialną i duchową przez Tygodnie Miłosierdzia Chrześcijańskiego, dni modlitw i nabożeństwa za więźniów oraz dni składek pieniężnych na ten cel. Kierował w tej sprawie specjalne odezwy do polskich księży i wiernych. Sam dawał przykład, odwiedzając rodaków po więzieniach Paryża i wysyłając im paczki żywnościowe.

 Jeszcze przed wyzwoleniem Francji ks. Wędzioch powołał do życia „Miesięcznik Duszpasterski” (V 1944), odbijany na powielaczu i przeznaczony przede wszystkim dla księży polskich, w którym przekazywał Polonii informacje o sytuacji prymasa, wiadomości z życia placówek duszpasterskich i kolonii polskich, podziękowania za pomoc wysyłaną do więzień i obozów. Ukazywał się on do pierwszych miesięcy 1945. W IV 1945 powstał tygodnik Misji „Polska Wierna”. Ks. Wędzioch jako rektor Misji, wielokrotnie po wyzwoleniu przemawiał we francuskim radiu w sekcji polskiej, i tak samo w radiu Londyn (1944-45). Pełnił w tym czasie funkcję generalnego kapelana PCK we Francji i był członkiem Rady Opieki Społecznej nad Polakami we Francji.

 Pełnił też urząd delegata prowincji wobec współbraci we Francji i poza Polską (1938-46). Został mianowany na ten urząd przez radę generalną 24 I 1940. Jako delegat prowincjała utrzymywał kontakt listowny z ks. Wojciechem Turowskim z Lizbony, który był łącznikiem między generałem a pallotynami w państwach okupowanych przez Niemców bądź odciętych od Włoch. Rzym interesował się pallotynami we Francji. W tym celu udał się do Francji włoski pallotyn ks. Giancarlo Centioni (†2012), kapelan „czarnych koszul” B. Mussoliniego w Rzymie, przez co miał ułatwione zadanie. W Paryżu spotkał się z ks. Wędziochem i usłyszane wieści o sytuacji współbraci we Francji przekazał generałowi w Rzymie. W końcu 1942 zainicjował z ks. Bronisławem Wiatrem utworzenie kolejnej placówki duszpastersko-wychowawczej, tym razem w Orleanie, przeniesionej do Chevilly, miejscowości położonej 18 km od Orleanu, gdzie otwarto polskie gimnazjum (Kolegium Królowej Apostołów).
Po powrocie ks. Cegiełki z obozu poprosił ks. prymasa Augusta Hlonda o zwolnienie go z urzędu prorektora misji, co dokonało się 15 VI 1945. Prymas podziękował mu w liście za trud prowadzenia misji w najtrudniejszym czasie okupacji niemieckiej; wspominał też troskę o niego samego, gdy przebywał w klasztorze Bar-le-Duc w Lotaryngii (po zajęciu Francji przez Niemców Hlond przeniósł się 6 VI 1943 do opactwa benedyktyńskiego w Hautecombe k. Chambéry w Sabaudii, na teren okupacji włoskiej i tam został aresztowany przez gestapo 3 II 1944, a po przesłuchaniach w Paryżu i odrzuceniu propozycji kolaboracji został internowany w Bar-le-Duc). Docierał tam do niego kilka razy ks. Wędzioch, przywożąc z Paryża pomoc materialną i wiadomości od polskich biskupów o sytuacji w kraju. Mimo tego, że klasztor był pilnie strzeżony, ks. Wędzioch dostawał się tam tylną furtką dzięki przeorowi benedyktyńskiemu. Ks. Wędzioch z racji swego stanowiska był łącznikiem prymasa z biskupami. Gdy w VIII 1944 wojska alianckie podchodziły do Bar-le-Duc, przewieziono prymasa do Metzu, a stąd do Wiedenbrücka w Westfalii, gdzie został uwolniony 31 III 1945 przez wojska amerykańskie. 8 IV był już w Paryżu, serdecznie witany przez ks. Wędziocha i Polonię francuską. Ks. Wędzioch wrócił jeszcze do Misji jako rektor ad interim, na krótko po rezygnacji ks. Cegiełki (17 IX – 15 XI 1947). Za swoją działalność i udział w ruchu oporu, otrzymał od władz polskich i francuskich odznaczenia i dyplom za pomoc okazywaną żołnierzom alianckim w czasie wojny. Dyplom podpisał gen. Dwight David Eisenhower.

W VIII 1945 ks. Wędzioch zajął się założeniem sierocińca, przytułku i domu opieki dla kilkuset polskich dzieci opuszczonych i pozbawionych opieki w Osny, 30 km od Paryża (Zakład św. Stanisława Kostki). Wydzierżawił tu posiadłość Château de Busagny. Był to niewielki pałac, bardzo zrujnowany podczas działań wojennych przez wojska niemieckie i amerykańskie. Otaczał go malowniczo ukształtowany teren o powierzchni 27 ha ze stawami, łąkami, parkiem i przepływającą przez środek rzeczką o nazwie Viosne. Sierociniec-internat został otwarty 20 VIII 1945. Po roku dom i posiadłość zostały całkowicie spłacone, co należy uważać za dzieło Opatrzności Bożej. Było to możliwe dzięki bezinteresownym darom wychodźstwa polskiego. Z czasem siłą historii sierociniec przestał istnieć (po kilku latach, w tym miejscu powstało później Collège St. Stanislas, szkoła poligraficzna i polska drukarnia), ale z wielu sierot, które przeszły przez niego, wyrośli dzielni Polacy, którzy zachowali pamięć o tych, którzy opiekowali się nimi.

Ksiądz Czesław Wędzioch założył też w Osny dom stowarzyszenia i w latach 1945-49 był jego rektorem. Po powstaniu Regii Miłosierdzia Bożego we Francji (2 VIII 1946) jako jej radca został upoważniony przez Zarząd Regii do zakupienia domu w Paryżu. Najpierw kupił dom na rue Bargue (Paris XIe), ale jeszcze tego roku sprzedał go, by nabyć inny w siódmej dzielnicy na rue Surcouf, który stał się siedzibą superiora i centrum działalności pallotynów we Francji (redakcje wydawnictw, sekretariat ds. misji, ośrodek Centre du Dialogue, biura drukarni). W latach 1949-52 pełnił urząd superiora regii, a następnie przeniósł się do Osny; był wówczas duszpasterzem polskiej emigracji w 9 departamentach. Dojeżdżał do tych miejsc raz na tydzień lub na miesiąc albo z okazji Świąt Wielkanocnych, Wszystkich Świętych lub Bożego Narodzenia. W latach 1945-81 organizował w Osny w pierwszą niedzielę lipca słynne zjazdy katolickie. Początkowo brali w nich udział biskupi polscy z emigracji oraz francuscy, a później także z Polski. Zjazdy miały ratować Polaków od obojętności religijnej i uzupełniać duszpasterstwo objazdowe. Polacy przybywający na nie chętnie spowiadali się i przystępowali do Komunii Świętej. Chcąc podtrzymać i ożywić wiarę wśród rodaków we Francji, ks. Wędzioch organizował dla nich przez 10 lat pielgrzymki do Częstochowy i wycieczki do Polski. Program pobytu obejmował zwiedzanie Warszawy, przejazd do Częstochowy i Krakowa, a potem indywidualny rozjazd do miejscowości rodzinnych i zbiórka w Warszawie lub Poznaniu. Pielgrzymki-wycieczki były dla Polaków z Francji jedyną okazją odwiedzenia ojczystego kraju i rodzinnych stron po wielu latach tułaczego życia i pozostały niezatartym wspomnieniem, za co byli ks. Czesławowi Wędziochowi ogromnie wdzięczni. Zbudował tam kaplicę Miłosierdzia Bożego, grotę MB z Lourdes i drogę krzyżową w parku. Fundatorami poszczególnych stacji były osoby prywatne i kolonie polskie, w których ks. Czesław prowadził duszpasterstwo.

 Jednak ulubioną jego działalnością kapłańską były misje ludowe i rekolekcje, które nadal prowadził dla Polaków na terenie całej Francji. Z okazji Milenium chrześcijaństwa polskiego zorganizował na terenie kilku diecezji francuskich, gdzie prowadził duszpasterstwo polskie, uroczystości polsko-francuskie w formie zjazdów katolickich w głównych skupiskach polonijnych. Brały w nich udział francuskie władze kościelne i samorządowe. W 1953 uczestniczył w IX Kapitule Generalnej. Swój jubileusz 50-lecia kapłaństwa obchodził w 1980, łącząc go ze zjazdem polskim w Osny. Przybyło wówczas ok. 8000 osób. Spośród wyjątkowych gości należy wymienić Franciszka kard. Macharskiego, bpa André Rousseta z Pontoise, ks. prałata Zbigniewa Bernackiego, rektora PMK we Francji. Papież Jan Paweł II nadesłał telegram gratulacyjny z życzeniami i błogosławieństwem apostolskim; był też telegram od bpa Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski i byłego rektora PMK ks. Franciszka Cegiełki. Jubileusz w Polsce przeżywał 20 VII w kaplicy szarytek w Poznaniu, celebrując Eucharystię z udziałem m.in. delegatów rodzin pallotyńskich z Paryża, Osny, Warszawy i Poznania. Okolicznościowe kazanie głosił wówczas ks. redaktor Florian Kniotek. Następnym etapem był Grabów. Tam 3 VIII dziękował Bogu za łaskę doczekania jubileuszu. Przemówienie powitalne wygłosiła siostra szarytka, która uczestniczyła w jego mszy prymicyjnej przed 50 laty. Potem udał się na Jasną Górę i na Kopiec do Wadowic.

Ks. Wędzioch był kilkakrotnie operowany. Nigdy jednak nie narzekał na cierpienia. W XII 1981 wyjechał do Polski, gdyż miał tam swojego lekarza. Zmarł na białaczkę 30 IV 1982 w Kiekrzu k. Poznania. W momencie śmierci obecna była najbliższa rodzina, a siostrzeniec ks. Ryszard Domański, misjonarz z Rwandy, odprawił mszę przy konającym. Pogrzeb odbył się 8 V w Kiekrzu. Mszy przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji poznańskiej Stanisław Napierała. Współkoncelbrowało mszę ponad 40 księży, wśród nich ks. wicegenerał Alojzy Żuchowski, ks. prowincjał Henryk Kietliński, kolega kursowy ks. Leon Forycki, były generał chrystusowców i 40 kleryków z jego zgromadzenia. Kazanie wygłosił ks. superior Zenon Modzelewski. Kondukt pogrzebowy poprowadził ks. Franciszek Cegiełka. On też wygłosił przemówienie pożegnalne, wspominając w nim chwile spędzone z Czesławem od czasów dziecięcych po ostatnie lata, czym wzruszył innych i siebie. W uroczystościach uczestniczyła rodzina zmarłego, rodacy z Grabowa i parafianie z Kiekrza. Został pochowany na cmentarzu parafialnym.

 „Mąż modlitwy", tak mówili o nim wszyscy, którzy się z nim spotykali w jego pracy kapłańskiej. Na wspólne modlitwy przychodził pierwszy do kaplicy domowej lub kościoła, w którym odprawiał nabożeństwa dla Polaków. Z wielką nabożnością odprawiał mszę św. i trwał po niej na długim dziękczynieniu i gdy mu czas pozwalał odmawiał brewiarz, czyli codzienne modlitwy kapłańskie przed Najświętszym Sakramentem. Gdy prowadziłem samochód siadał po prawej stronie i odmawiał brewiarz, bo lękał się, że wieczorem będzie zmęczony i nie będzie go mógł odmówić ze skupieniem. Potem siadał za moimi plecami, bo mówił, że może się oprzeć na lewej ręce i tak lepiej wypoczywać, ale w rzeczywistości odmawiał różaniec, bo słyszałem szmer przesuwanych paciorków. Miał wielkie nabożeństwo do Matki Boskiej w Osny. Umiał też pięknie i dogmatycznie mówić o Matce Boskiej” (S. Treuchel).

 

 

STEFAN SZMAJ – malarz i grafik

     Urodził się 10 sierpnia 1893 r. w Książnicach. Ojciec Antoni Szmaj i matka Antonina Rachwał z d. Skrobańska prowadzili gospodarstwo rolne, a później cegielnie w Klapkach. Stefan posiadał pięcioro rodzeństwa. Do szkoły uczęszczał w latach 1901-1904 w Grabowie nad Prosną. Następnie zdał egzamin wstępny i został przyjęty do gimnazjum w Ostrowie Wlkp. Po ukończeniu szóstej klasy gimnazjum w 1910 r. wyjechał do Monachium, gdzie rozwijał swoje uzdolnienia plastyczne, jednak po trzech miesiącach pod presją Grabowskiego księdza i rodziców powrócił do gimnazjum ostrowskiego.

W okresie gimnazjalnym oprócz nauki rozwijał swój talent artystyczny, choć jego twórczość ograniczała się jedynie do kopiowania dzieł, a czasami portretowania koleżanek i kolegów z klasy. W tym czasie miał swoją pierwszą wystawę w Domu Katolickim w Ostrowie Wlkp. Pod koniec 1913 roku wyjechał do Montabaur (Mons-Tabor) w Hesji, gdzie natknął się na dobrego nauczyciela rysunków. W 1914 roku, już po wybuchu I wojny światowej w mundurze niemieckiego żołnierza – artylerzysty zdał maturę.

W listopadzie 1914 roku udał się do Wrocławia, gdzie rozpoczął studiować medycynę, pozostając tam tylko jeden miesiąc. Kontynuował studia medyczne w Berlinie, Tybindze, Monachium i Gryli. Te zmiany miejsca studiów pomogły mu wykręcić się od służby wojskowej. Po semestrze letnim 1918 roku w Gryli, wrócił na zimę do Monachium, aby tu ukończyć studia. W sierpniu 1919 roku, odbył w Warszawie tzw. egzamin państwowy lekarski, a następnie uzyskał doktorat na Uniwersytecie Poznańskim.

W międzyczasie przebywając w Poznaniu w 1917 roku wszedł do poznańskiego środowiska artystycznego, zgrupowanego wokół czasopisma "Zdrój". Na przełomie 1917/18 roku był współzałożycielem grupy Bunt.

W 1924 roku ożenił się z Ireną Hofmanówną i podjął pracę jako okulista w Gnieźnie. W latach 1927-1929 był lekarzem w Ostrowie Wlkp., a w listopadzie 1929 roku przeniósł się z rodziną do Bydgoszczy, gdzie został lekarzem kolejowym. W Bydgoszczy jego dorobek artystyczny był znacznie większy niż w Ostrowie Wlkp. Wystawiał swoje prace jako członek Związku Plastyków Grupy Pomorskiej.

W listopadzie 1935 roku przeniósł się do Gdyni, o której zawsze marzył. Od 1938 roku pracował w Ubezpieczalni Społecznej zapewniając sobie i rodzinie dostatek, gdyż otrzymywał bardzo wysokie wynagrodzenie. Malował dużo, lecz nie wystawiał.

W sierpniu 1939 roku wyjechał do Torunia, gdyż dostał rozkaz mobilizacyjny na wojnę. Wziął udział w kampanii wrześniowej i dostał się do niewoli niemieckiej pod Kutnem. Zwolniony w grudniu 1939 roku wrócił do Gdyni, by wraz z rodziną na czas okupacji przenieść się do Łowicza, gdzie pracował jako lekarz okulista. Dotychczasowy cały dorobek graficzno-malarski przepadł. W lutym 1945 roku przeniósł się do Ostrowa Wlkp., skąd 22 maja powrócił do Gdyni. Pracował w Ubezpieczalni Społecznej w Gdyni i w Sopocie. Za główny cel życia artysta uważał jednak nie medycynę, lecz sztukę malarską i sztukę życia. W październiku 1969 roku przechodzi na emeryturę, a 19 września 1970 roku, po ciężkiej chorobie umiera.

Malarstwo Stefana Szmaja datuje się od 1905 roku. Nie porzucał malarstwa i rysunku w czasie studiów. W 1915 i 16 roku w Berlinie zetknął się z ekspresjonizmem niemieckim i od razu poczuł się ekspresjonistą. Z tego okresu datują się pierwsze linoryty artysty.

W 1918 roku w Poznaniu wystawiał swe prace m.in. linoryt "Pocałunek" na wystawie pod hasłem "BUNT". W latach 20-tych jego działalność artystyczna była bardzo ożywiona. Wykonał liczne linoryty, rysunki, portrety rodziców, oleje, tekę "Topole" (linoryty), serię bożków, ekslibrisy, itd. Za najczynniejszy artystycznie uważa się okres życia przypadający na pobyt w Ostrowie Wlkp. i Bydgoszczy.

W Ostrowie Wlkp. wziął udział w odnawianiu auli gimnazjum, malowanej w tym czasie przez artystę malarza – Antoniego Serbeńskiego i wykonał cztery portrety naturalnej wielkości w medalionach na ścianach: Słowackiego, Chopina, Matejki i Kopernika. W Ostrowie Wlkp. również wydał tekę dwunastu litografii pt. "Morgne".

W Bydgoszczy malował dużo olejem i akwarelą oraz wykonał liczne rysunki. W Łowiczu wykonał cały szereg akwareli, rysunków, ekslibrisów, drzeworytów oraz linorytów z których powstała tzw. "Teka z Łowicza", przedstawiająca widoki tego miasta. W okresie miedzy 1947-61 wystawiał pięć razy w Gdańsku w Zrzeszeniu Artystów Plastyków.

W 1956 roku wziął udział w wystawie w Turynie (Ekspozizione Internazionale del Medico Artista Torino 1956) i odniósł sukces otrzymując dwa srebrne medale: za akwarelę "Las w Mielnie" i za grafikę (linoryt) "Św. Sebastian".

W dziedzinie grafiki artystycznej uprawiał przede wszystkim linoryt, poza tym drzeworyt i litografię oraz na marginesie miedzioryt. W jego dorobku artystycznym znalazło się ponad 100 prac graficznych, w tym wszelkiego rodzaju teki.

Wspólnie z łódzką grupa "Jung Idysz" uczestniczył na Wystawie Artystów Niezależnych w Krakowie, we Lwowie wspólnie z Formistami, a także w Międzynarodowej Wystawie Artystów Rewolucyjnych w Berlinie.

W zakresie grafiki użytkowej był autorem niezliczonych ilustracji i projektów okładek, a przede wszystkim kilkudziesięciu ekslibrisów wykonanych w linorycie.

ADAM WIEDEMANN – poeta, prozaik

     Urodził się 24 grudnia 1967 r. w Krotoszynie. Dzieciństwo spędził w Borzęcicach i Obrze Starej – niewielkich miejscowościach w powiecie krotoszyńskim. W 1976 roku jako uczeń klasy III rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej w Grabowie nad Prosną. Ojciec Adama, Jerzy Wiedemann został dyrektorem nowo wybudowanego Państwowego Domu Dziecka w Książenicach, dlatego rodzina przeniosła się do gminy Grabów nad Prosną i pozostała tu na stałe. Także matka, Janina Wiedemann początkowo pracowała w domu dziecka, lecz po kilku latach oboje rodzice związali się z grabowską oświatą – ojciec jako nauczyciel plastyki, a matka – nauczycielka nauczania początkowego.

Po ukończeniu szkoły podstawowej Adam Wiedemann w latach 1982-1986 uczył się w Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Ostrzeszowie w klasie o profilu biologiczno-chemicznym. Interesował się biologią, więc spodziewano się, że podejmie studia medyczne. Stało się inaczej, ponieważ jako uczeń klasy III został laureatem Olimpiady Języka Polskiego, otrzymał indeks na wybraną uczelnię humanistyczną w kraju, zdecydował, że będzie studentem polonistyki i z pomocą rodziców na miejsce studiów obrał stary gród Kraka. Do Krakowa wyjechał po maturze, w 1986 roku. Mieszka tam do tej pory, ale równie chętnie jako miejsce zamieszkania wskazuje Grabów nad Prosną, bo tutaj już trzydzieści lat mieszkają jego rodzice, a on sam spędził tu dziesięć najpiękniejszych szkolnych lat i wciąż z wielką radością przyjeżdża, pomimo licznych obowiązków i częstych wyjazdów zagranicznych.

W latach 1986-1991 studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego związki z tą uczelnią pozostały trwałe nawet po roku 1991, kiedy został absolwentem polonistyki, a następnie doktorantem w Instytucie Filologii Polskiej.

Pięć lat po ukończeniu studiów, a więc w roku 1996, - debiutował tomikiem wierszy "Samczyk". Od tej pory minęło dziesięć lat, w czasie których do rąk czytelników trafiły jeszcze cztery tomy poezji i trzy zbiory opowiadań. I to jeszcze nie obejmuje całości dorobku wielokrotnie wyróżnianego i nagradzanego pisarza. Adam Wiedemann to także wybitny eseista i felietonista, krytyk literacki i muzyczny. Jego prace były, bądź nadal są publikowane w takich czasopismach jak: Tygodnik Powszechny, Czas Kultury, ProArte, Twórczość, Kresy, Res Publika Nowa. Ponadto od kilku lat poeta jest tłumaczem poezji z języka słowiańskiego, ukraińskiego i angielskiego. To także plastyk "nie skażony" akademickim przygotowaniem, który mówi o sobie, że uprawia malarstwo naiwne, m.in. wykonał ilustracje do książek Tomasza Majerana i Vivienne Plumb. W latach 1998-2001 był redaktorem pisma literacko-artystycznego Studium.

Poszczególne utwory Adama Wiedemanna były tłumaczone na języki: angielski, bułgarski, chorwacki, czeski, francuski, hiszpański, niderlandzki, niemiecki, norweski, serbski, słowacki, słoweński – drukowane w czasopismach i antologiach.

Dwukrotnie otrzymał Stypendium Ministra Kultury (2002, 2004).

W tym roku obchodzi swój mały jubileusz, ponieważ mija właśnie 10 lat od chwili, kiedy wydał drukiem pierwszy tomik poetycki.

O Wiedemannie – poecie i prozaiku, mówi się, że to "czołowa postać literatury eksperymentalnej końca XX wieku", twórca, który "wniósł do polskiej literatury pewien specyficzny, z początku żartobliwy ton, od razu podchwycony przez młodszych kolegów". Piotr Śliwiński, znany historyk i krytyk literacki, znawca poezji współczesnej napisał: "Gdyby zapytać, który z młodych pisarzy odniósł ostatnio jakiś liczący się sukces, to należałoby zacząć od uwagi, że większość przedstawicieli tzw. Pokolenia "bruLionu" zdążyła poważnie naruszyć albo wręcz zużyć kapitał zaufania, jakim została obdarzona na początku mijającej dekady, kiedy to urodzeni po roku 1960 z niesłychanym impetem wkraczali na literacką arenę. (...) Dzisiaj na ścieżce wiodącej ku artystycznym szczytom nie jest zbyt tłoczno, co zresztą nie wydaje się dziwne i samo w sobie nie musi być powodem do zmartwienia miłośników poezji współczesnej. Bo dopóki ktoś się wybija i umacnia swe zadatki na wielkość, dopóty nie ma co popadać w czarnowidztwo. Adam Wiedemann zaś wybija się niewątpliwie".

W 1996 roku ukazał się "Samczyk" – tomik wierszy uporządkowanych w czterech częściach. Wszystkie wiersze wyróżnia znakomite wyczucie klasycznej formy w połączeniu z niezwykle trafnymi obserwacjami spraw wydawałoby się banalnych i mało poetyckich. Utwory te skrzą się humorem i wszechobecną ironią, warto więc zagłębić się w ich niepowtarzalny świat. Tomik zawiera zdjęcia z rodzinnego albumu, przedstawiające m.in. ukochanego psiaka i autora wierszy, gdy był małym chłopcem.

Rok później, w 1997 roku ukazał się kolejny tomik wierszy pt. "Bajki zwierzęce", zawierający krótkie, żartobliwe utwory adresowane do czytelników młodszych i starszych. Radosław Kobierski, poeta, prozaik i krytyk napisał: "Z pewnością ani Andersen, ani Krasicki nie przypuszczali, że wejdą do kultury i świadomości dzięki baśniom i bajkom. Ale czy Wiedemann może liczyć na takową nieśmiertelność? Nie jest to przecież żaden ekstrawagancki wybryk tego krakowskiego poety. "Bajki zwierzęce" doskonale wpisują się w specyficzny klimat tej oryginalnej poetyki. Każdy, kto sięgnie po "Samczyka" i jednocześnie zada sobie trud czytania "Bajek", łatwo dojdzie do wniosku, iż ma raczej do czynienia ze zjawiskiem dopełnienia niż jakakolwiek opozycyjnością. To ten sam świat studium filozoficznego w detalach, to samo ironiczno-groteskowe penetrowanie rzeczywistości...".

W rok po poetyckim debiucie Adam Wiedemann wydał też zbiór opowiadań "Wszędobylstwo porządku", który przyniósł autorowi uznanie krytyki, nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek i nominację do Nagrody Literackiej Nike’98. W zbiorze tym znalazło się opowiadanie "Śmierć Zbigniewa Herberta", które wiele lat wcześniej zostało wyróżnione w konkursie "Czasu Kultury". Henryk Bereza – wybitny polski krytyk literacki, redaktor miesięcznika "Twórczość", który opatrzył zbiór posłowiem, nazwał autora "pisarzem swobodnej kpiny, pisarzem wewnętrznej wolności", natomiast Piotr Bratkowski – poeta, prozaik, krytyk literacki i publicysta uznał "Wszędobylstwo porządku" za zapowiedź dużego talentu pisarskiego. Inni krytycy wskazywali na pokrewieństwo tej prozy z pisarstwem Mirona Białoszewskiego i Witolda Gombrowicza.

W następnym, 1998 roku, na półki księgarskie trafiły dwa kolejne tytuły. "Rozrusznik" – nowy tomik wierszy to ironiczne spojrzenie na rzeczywistość, łagodne zdziwienie światem, czasem irytacja, czasem smutek kogoś, kto wie, że "losowi trzeba z własnej woli ulec". Anna Ekierhartdt w artykule "Słodko zasmucony" zauważyła, że wszystkie wiersze wypełnia słodycz. "Czym jest owa >>słodycz<<? Jest znajdywaniem i pielęgnowaniem wszelkiego dostępnego piękna, materialnego i duchowego – przy czym ulotność przyjemności dodaje jej tylko smaku. Poeta akceptuje smutek jako nieodłączny rewers radości, rozkład jako naturalną konsekwencję rozkwitu, pustkę jako nieuchronny finał miłości. W każdym z tych skrajnie odmiennych stanów ducha pozostaje czułym admiratorem piękna...".

"Sęk Pies Brew" – zbiór opowiadań, których tytuł jest spolszczonym zapisem francuskiej frazy cinq pieces breves, co znaczy "pięć krótkich utworów". W tomie tym opisywane rzeczy i sytuacje są zwyczajne, z życia wzięte, banalne, ale ta codzienność stanowi szkielet dla refleksji o opisywalności świata. "Sęk Pies Brew" przyniósł autorowi drugą nominację do Nike’99.

W 1999 roku został laureatem nagrody Fundacji Kościelskich, która została ustanowiona w Szwajcarii przez wdowę po poecie i wydawcy Władysławie Kościelskim, i od 1961 roku przyznaje doroczne nagrody młodym polskim twórcom kultury, zamieszkałym w kraju i na emigracji.

W wielu notach autorskich Wiedemanna pisanych pod koniec lat 90, można było przeczytać – "prozaik, poeta". Jednak z czasem ów prozaik zaczął pojawiać się na drugim miejscu, za poetą. Stało się tak, ponieważ wkrótce ukazał się kolejny, czwarty tomik wierszy pt. "Konwalia". Pisarz i dziennikarz Michał Witkowski, napisał wówczas; "Gdy pokonamy już wszystkie trudności związane z odbiorem, gdy ołówkiem pozakreślamy słowa-klucze i zastanowimy się, jak jedno zdanie ma się do drugiego, wiersze otwierają się przed nami. Okazuje się wtedy, że >>Konwalia<< zawiera w sobie historię miłości i przemijania, przyjaźni i codziennego życia. Docieramy w końcu do refleksji na tematy literackie i egzystencjalne. Zdaje się, że tylko hermetyczna poezja, którą trzeba zdobywać niczym nieprzystępną damę, daje czytelnikowi tyle frajdy, gdy już zostaje oswojona". Z tego tomu tytułowy wiersz "Konwalia" został napisany w Grabowie. Słuchając go, pamiętajcie Państwo, co czytelnikom poezji Adama Wiedemanna podpowiadał krytyk Michał Witkowski:"... przy lekturze jego wierszy nie starajcie się wyczytać z nich jakiegoś przesłania czy mądrości możliwej do zamknięcia w formę logicznej maksymy, bo czyniąc tak, uklepiecie to wszystko, co autor z taką pieszczotliwością porozkopywał i rozrzucił".

Trzy lata później, w 2004 roku, ukazał się kolejny, piąty tom poetycki pana Adama Wiedemanna zatytułowany "Kalipso". Nominowany do nagrody Nike’2005. Są tu wiersze dowcipne i złośliwe, wykorzystują żart, plotkę towarzyską albo gazetowy slogan, który tutaj gra w nowym kontekście. O nowym tomie pisał Piotr Śliwiński: "Ścierają się dwie tendencje: do dyscyplinowania utworów, nadawania im kształtu, najchętniej sonetu, oraz puszczania języka wolno, piętrzenia asocjacji, monologowania w myślach".

W październiku ubiegłego roku nastąpił długo oczekiwany powrót Adama Wiedemanna jako autora prozy. Na rynku księgarskim ukazały się "Sceny łóżkowe". Do rąk czytelników trafił fantastyczny dziennik nocnych wycieczek po miejscach i ludziach rzeczywistych, ale wrzuconych w nierealne sytuacje, które we śnie staja się możliwe, realne. Na okładce książki Wojciech Kuczok pisze miedzy innymi: "Jakże piękny musi być mózg, który wygenerował w stanie spoczynku takie historie..."

EUGENIA ZAWIDZKA 

     Urodzona w Dębiczu k. Grabowa nad Prosną. Ukończyła technikum Rolnicze w Przygodzicach. Już w szkole średniej interesowała się literaturą, a przede wszystkim okresem romantyzmu i pozytywizmu. Zaczytywała się wówczas w wierszach Słowackiego, Mickiewicza, Asnyka, Krasińskiego. Pierwszy swój wiersza napisała w wieku 14 lat. Od tamtego czasu pisze wiersze o miłości, przemijaniu i problemach z jakimi boryka się każdy z nas. Stara się unikać natrętnego dydaktyzmu, ale czasem, by przypomnieć o rzeczach ważnych, sięga po jak to nazywa – "metody Konopnickiej". Na wieczorach poetyckich gromadziła setki zwolenników własnej twórczości. Debiutancki tom wierszy "Chleba smak" jest zbiorem wierszy z lat 1975-2005. Miejscowa prasa pisała o niej: "uczula na problemy i bolączki tego świata. Nie walczy z wiatrakami, ale szuka sposobu, by na miarę swoich możliwości, zmieniać świat drobnymi kroczkami. Zawstydza mówieniem o zwykłej codziennej dobroci, której się wypieramy lub przykrywamy ją cynizmem".

 

 

STANISŁAW JANICKI (1884-1942) - działacz narodowy

 

- stanislaw_janicki_pomniejszone.jpg

 

Działacz narodowy w środowisku polskiej emigracji zarobkowej na zachodzie Niemiec, delegat na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, uczestnik akcji plebiscytowej i powstań śląskich na terenie Tarnowskich Gór, tarnogórski przedsiębiorca, radny Rady Miejskiej w Tarnowskich Górach, poseł na Sejm Ślaski, członek autonomicznej Śląskiej Rady Wojewódzkiej, czołowy polityk w Chrześcijańskiej Demokracji Wojciecha Korfantego na Górnym Śląsku, śląski pisarz i publicysta, redaktor, stracony przez Niemców na gilotynie za działalność konspiracyjną.

Urodził się 13 grudnia 1884 r. w Grabowie nad Prosną, gdzie jego ojciec pracował w  cegielni jako robotnik. Rodzina kultywowała tradycje katolickie i polskie. Po  śmierci ojca w 1894 r. został oddany na służbę do obcych ludzi, matka wyjechała za pracą do Niemiec, a dwie siostry pozostały przy babci.

Zaraz po ukończeniu niemieckiej szkoły powszechnej w Grabowie w 1898 r. wyjechał za matką na emigrację zarobkową na teren zachodnich Niemiec. Przez wiele lat ciężko pracował jako robotnik w różnych zakładach przemysłowych. W latach 1904-1906 odbył obowiązkową służbę wojskową w armii niemieckiej, po czym wrócił ponownie do pracy jako robotnik.

Od początku pobytu w Niemczech aktywnie uczestniczył w życiu społecznym tamtejszej emigracji. Zaangażował się w działalność polskich organizacji i towarzystw na terenie Mannheim w Badenii-Wirtemberdze i Dahlhausen w Westfalii-Nadrenii, później w Castrop i Gelsenkirchen. Po odbyciu obowiązkowej niemieckiej służby wojskowej zamieszkał w Dahlhausen. Swoją radykalną propolską działalnością narodową naraził się niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości, przez co często był zwalniany z pracy i miał kłopoty ze znalezieniem stałej posady.

 Stanisław Janicki od dzieciństwa bardzo lubił się uczyć, ale jego sytuacja rodzinna i ekonomiczna uniemożliwiała kontynuowanie nauki. We własnym zakresie uczył się poprawnie mówić i pisać po polsku, czytając głównie polską literaturę. Jego życie zmieniło się diametralnie w kwestii wykształcenia, kiedy w grudniu 1908 r. wstąpił do konspiracyjnego stowarzyszenia patriotyczno-religijnego „Eleusis” w Dahlhausen. W połowie 1909 r. nawiązał kontakt listowny z ojcem założycielem stowarzyszenia - słynnym ówcześnie działaczem narodowym i filozofem Wincentym Lutosławskim. Treść listów młodego adepta „Eleusis” tak ujęła Lutosławskiego, że ten postanowił zaprosić go w 1910 r. do Warszawy na dwumiesięczny kurs polskiej historii i literatury. Po powrocie z kursu Janicki przeniósł się do Castrop, gdzie założył księgarnię polską, która pełniła także rolę polskiego ośrodka kulturalnego o charakterze oświatowym. W tym czasie Janicki starał się wciągać polskich emigrantów w działalność narodową w kręgach „Eleusis”, w których zaczął wyrastać na niekwestionowanego lidera.

Pod koniec 1911 r. prof. Lutosławski zaprosił Janickiego na studia do swojej nowej Kuźnicy Wychowania Narodowego w Tlemcen w Algierii. Program nauczania obejmował: historię Polski, historię powszechną, literaturę polską i światową, filozofię, ekonomię, nauki społeczne, język francuski oraz ćwiczenia fizyczne z elementami jogi.

W 1912 r. Janicki powrócił do Westfalii i zamieszkał w Gelsenkirchen, gdzie założył wraz ze wspólnikami hurtownię towarów kolonialnych, która w 1914 r. przekształciła się w fabrykę kawy słodowej „Prymas”.

W 1914 r., po wybuchu I wojny światowej, Janicki został wcielony do armii niemieckiej. Ze zrozumiałych względów, jego aktywność na płaszczyźnie polskiej działalności narodowej została na 4 lata zawieszona. Fabryka kawy działała jednak nadal jako sp. akcyjna, a udziałowcami w tym przedsiębiorstwie byli w większości członkowie stowarzyszenia „Eleusis”. Nie zerwał jednak Janicki kontaktu z prof. Wincentym Lutosławskim, który widział w nim przyszłego przywódcę narodowego.

 Po zakończeniu I wojny światowej St. Janicki powrócił do Gelsenkirchen. Pod koniec 1918 r. został delegatem na Polski Sejm Dzielnicowy wybranym głównie spośród działaczy „Eleusis”, obok takich postaci jak: Jan Kaczor, Jan Skraburski czy dr Edmund Piechocki.

 Po ustaleniach, jakie zapadły po obradach Sejmu, duża część spośród polskich działaczy narodowych z terenów zaboru pruskiego (i z głębi Niemiec) przybyła na Górny Śląsk, aby wspierać tam polski ruch niepodległościowy w akcji przedplebiscytowej. Jedną z tych postaci był Stanisław Janicki, który przybył  w marcu 1919 r. do Tarnowskich Gór wraz ze wspólnikiem Janem Kaczorem i fabryką kawy „Prymas”. Zaangażował się w wiele lokalnych inicjatyw narodowych. Pełnił funkcję sekretarza w Powiatowej Radzie Ludowej w Tarnowskich Górach. Wszedł w skład tajnej organizacji politycznej o nazwie Komitet Polskiej Partii, która miała za zadanie przygotować Polaków do przejęcia władzy w powiecie. Liczono na to, że na Śląsku wybuchnie powstanie na miarę zwycięskiego zrywu wielkopolskiego i będzie można stworzyć podstawy dla polskiej administracji. Oprócz tego Janicki działał w wielu organizacjach społeczno-kulturalnych. Przynależał do około dwudziestu towarzystw w powiecie tarnogórskim, m.in.: Towarzystwa Czytelni Ludowych, Towarzystwa Oświaty na Śląsku im. św. Jacka, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Związku Polskich Kół Śpiewaczych. Jednak największe zasługi położył pod budowę tarnogórskiego Towarzystwa Samodzielnych Kupców wchodzącego w skład Polskiego Związku Towarzystw Kupieckich.

W czasie I i II powstania śląskiego (1919, 1920), St. Janicki zaopatrywał przez swoją firmę oddziały powstańcze oraz szpitale w żywność i inne produkty pierwszej potrzeby.

Był jednym z głównych założycieli nowej regionalnej partii chadeckiej – Chrześcijańskiego Zjednoczenia Ludowego (ChZL pow. 1920). Bardzo aktywnie wspierał kampanię plebiscytową w powiecie tarnogórskim poprzez ChZL i liczne organizacje, w których działał. Podczas licznych spotkań z mieszkańcami agitował na rzecz Polski. ChZL od początku roku 1921 rozpoczęło wydawać własny organ prasowy - „Goniec Śląski”. St. Janicki został członkiem zarządu Towarzystwa Akcyjnego i zasiadał w radzie nadzorczej wydawnictwa. Ponadto sam pisał do dziennika artykuły o tematyce gospodarczej. „Goniec Śląski” odegrał dużą rolę w kampanii plebiscytowej i III powstaniu śląskim (1921). Pomagał Wojciechowi Korfantemu w tworzeniu zrębów władzy politycznej (cywilnej) na terenach wyzwolonych przez polskich powstańców, w oparciu o strukturę komisariatów plebiscytowych.

 Po przejęciu przez Polskę zwierzchności nad przyznaną jej częścią Górnego Śląska 15 czerwca 1922 r., Stanisław Janicki wszystkie swoje siły skupił na działalności w ChZL, w którym wyrósł na jednego z przywódców. Postanowił wystawić swoją kandydaturę w zbliżających się wyborach do Sejmu Śląskiego, licząc na dobry wynik. W zdobyciu popularności i zaufania miejscowej ludności pomogło mu także zaangażowanie się w działalność w Związku Obrony Kresów Zachodnich (ZOKZ), który za cel stawiał sobie krzewienie polskiej kultury i repolonizowanie Górnoślązaków o niewykrystalizowanej świadomości narodowej w polskiej części Śląska. Dodatkowo zasiadał w Zarządzie Kościelnym Stowarzyszenia Mężów Katolickich przy parafii św. św. Apostołów Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach.

 Mandat poselski zdobył startując we wrześniu 1922 r. z listy Bloku Narodowego skupionego wokół Chrześcijańskiego Zjednoczenia Ludowego (śląskie ChZL weszło w skład ogólnopolskiej Chrześcijańskiej Demokracji w 1924 r.). Był jednym z najaktywniejszych posłów I Sejmu Śląskiego (1922-1929); uczestniczył w pracach komisji sejmowych: Aprowizacyjnej, Budżetowej, Prawniczej i Siedmiu. W Komisji Aprowizacyjnej i Budżetowej pełnił ważne i niezwykle trudne stanowisko generalnego sprawozdawcy. Był autorem projektów wielu ważnych ustaw sejmowych, np. o Śląskim Funduszu Budowlanym, czy o Śląskim Funduszu Gospodarczym.

 Po przewrocie majowym z 1926 r. stanął u boku Wojciecha Korfantego jako zaciekły przeciwnik sanacji i nowego wojewody śląskiego Michała Grażyńskiego – nieprzejednanego wroga Korfantego. Stanął na czele Komisji Siedmiu, która wnioskowała za odwołaniem Michała Grażyńskiego z zajmowanego stanowiska.

W latach 1927-1930 był członkiem Śląskiej Rady Wojewódzkiej, która była organem wykonawczym w autonomicznym Województwie Śląskim. Z ramienia Śl.RW był głównym negocjatorem pożyczki amerykańskiej na kwotę 10,2 mln dolarów. Wkrótce po objęciu stanowiska w Śl.RW nawiązał bliską współpracę w wojewodą Grażyńskim i zerwał kontakty z Korfantym. Założył konkurencyjną wobec Korfantego regionalną partię chadecką, która nie uzyskała jednak poparcia ogólnopolskiej centrali ChD. Zrezygnowany wycofał się z śląskiej polityki, nie kandydował na posła do II kadencji Sejmu Śląskiego w 1930 r.

  Po wybuchu II wojny światowej założył organizację konspiracyjną pod nazwą „Przyszłość”, która działała na terenie Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego. Został aresztowany przez Gestapo w grudniu 1940 r. i stracony na katowickiej gilotynie 30 czerwca 1942 r. W ramach represji hitlerowskich, jego ciała nie wydano rodzinie. Spoczął w nieznanym miejscu na terenie Katowic.

 Stanisław Janicki ożenił się w 1908 r. z Marianną z d. Kaczmarek. Miał z nią czwórkę dzieci: Bolesława, Tadeusza, Jadwigę i Józefa. W 1924 r. związał się nieformalnie z Marią Kromalicką, z którą miał dwójkę dzieci: Lecha i Aleksandrę. Obydwoje żyją obecnie na G. Śląsku.

 

 Armin Lach, Tarnowskie Góry 2016

 

Konsultacja naukowa: dr hab. Zbigniew Hojka, Uniwersytet Śląski w Katowicach

 

Źródło:

Wincenty Lutosławski: „Listy robotnika polskiego”. Warszawa 1910; M. Pałuczanin (Michał Dereżyński): „Z życia emigranta” w: „Tydzień” dodatek niedzielny do „Gazety Szamotulskiej” 1930/1931; Wincenty Lutosławski: „Jeden łatwy żywot”. Warszawa 1933; M. Wierzbiński, M. Ruszczyńska, Cz. Kędzierski, A. Konieczny: „Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu w grudniu 1918.”. Poznań 1918; Zbiory prywatne Katarzyny i Armin Lachów w Tarnowskich Górach: Życiorys Stanisława Janickiego z 1919 r.; Stanisław Drygas: „Czas zaprzeszły”. Warszawa 1970; Teresa Podgórska: Stowarzyszenie Patriotyczno-Religijne Eleusis w latach 1902-1914”. Lublin 1999; Archiwum Urzędu Wojewódzkiego Śląskiego w Katowicach, Akta personalne Stanisława Janickiego, sygn. J-670. Życiorys Stanisława Janickiego z 1933 r.; Ślaska Biblioteka Cyfrowa: Sprawozdania stenograficzne z obrad Sejmu Śląskiego z lat 1922-1929; Jan Nowak: „Kronika miasta i powiatu Tarnowskie Góry”. Tarnowskie Góry 1927; Bronisław Hager: „Obrazki tarnogórskie”. Tarnowskie Góry 1992; Janusz Pfaff: „Polski ruch narodowowyzwoleńczy w Tarnowskich Górach w okresie powstań śląskich i plebiscytu 1918-1922”; Zbigniew Hojka, Klaudia Pikuła: „Stanisław Janicki (1884-1942). Biografia polityczna”. Katowice-Chorzów 2016; Jan F. Lewandowski: „Czas autonomii”. Chorzów 2014; Praca zbiorowa pod red. Andrzeja Szefera: „Więzienia hitlerowskie na Śląsku, w Zagłębiu Dąbrowskim i w Częstochowie 1929-1945”. Katowice 1983; Relacje rodzinne Katarzyny i Armina Lachów w Tarnowskich Górach.

 

 Więcej informacji o biografii  Stanisława Janickiego  można uzyskać czytając książkę Zbigniewa Hojki i Klaudii Pikuła "Stanisław Janicki (1884-1942) Biografia polityczna".

 

 

 

 

 

 

Magdalena Karpińska
Wojska Obrony Terytorialnej Baza aktów własnych Dziennik Urzędowy Woj. Wlkp. Dziennik Ustaw Monitor Polski Budujemy sportową Polskę OLGD Wirtualna Izba Pamięci
Miasto i Gmina Grabów nad Prosną, ul. Kolejowa 8, 63-520 Grabów nad Prosną, pow. ostrzeszowski, woj. wielkopolskie
tel.: +48.627305024, fax: +48.627305050
NIP: 514-025-54-41, Regon: 250854694
urzad@grabownadprosna.com.pl
projekt i hosting: INTERmedi@ zarządzane przez: CMS - SPI
Licznik odwiedzin:
8 958 962
Dzisiaj:
156
Gości on-line:
1
Twoje IP:
3.149.234.230
Niniejszy serwis internetowy stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Informacja na temat celu ich przechowywania i sposobu zarządzania znajduje się w Polityce prywatności.
Jeżeli nie wyrażasz zgody na zapisywanie informacji zawartych w plikach cookies - zmień ustawienia swojej przeglądarki.